Fanfik zamówiony przez Phantom z http://fantazje-sasusaku.blog.onet.pl/
Tytuł: Rodzina
Z: "Naruto"
Rating: Nc-17
-
Kochanie, wychodzę, będę późno – powiedziała Sakura,otwierając drzwi
pokoju Sasuke i uśmiechając się – Idę zabalować z koleżankami.
- Poszedłbym z tobą, ale…
-
Wiem, masz dużo pracy – podeszła do niego i pocałowała gow policzek.
Szybko wyszła z mieszkania, tłumiąc w sobie wyrzuty sumienia.Samochód
już czekał na dole. Wsiadła i szybko zamknęła drzwi. Ruszyli przez nocne
miasto. Trzymała dłonie na kolanach, mnąc lekko czarną suknię. Czuła
się źle, nie chciała tego robić, ale nie miała innego wyjścia.
Jasnowłosy kierowca nie odwracał się do niej, nawet nie odezwał się
słowem. Po kilkunastu minutach zatrzymali się przed okazałą rezydencją,
stojącą na przedmieściach miasta.Wysiadł, otworzył jej drzwi, nie
patrząc nawet na nią dokładnie. Światło księżyca i latarnie oświetlały
pałacyk. To była dawna posiadłość, przez lata stała w ruinie,ale
niedawno została wykupiona i odrestaurowana. Wysokie szpilki Sakury
uderzały o bruk, gdy szła ku drzwiom. Drżała, choć było późne lato i
wciąż było ciepło. Służący otworzył jej drzwi, zaprosił do środka i
zaprowadził do salonu.
Wnętrze urządzone było z
klasą. Widać było, że właściciela stać na wszystko, ale nie oznaczało to
ostentacyjnego przepychu. Eleganckie meble,drogie dywany… Sakura
usiadła na miękkiej kanapie. Była sama przez kilka minut.Potem drzwi do
pokoju się otworzyły. Podniosła się.
Itachi miał
na sobie białą koszulę i czarne spodnie.Uśmiechnął się i podszedł do
barku, wyjął z niego butelkę wina i dwa kieliszki,postawił je na stole i
napełnił czerwonym płynem. Patrzyła na niego. Krótkie, modnie obcięte
czarne włosy, elegancka koszula, spodnie pewnie kosztujące więcej niż
wszystkie ciuchy, jakie miała w domu.
- Cieszę się, że jednak się zdecydowałaś – powiedział.
- Jakbym miała inne wyjście – odpowiedziała.
- Masz. Wyjście jest tam – wskazał drzwi.
- Przecież wiesz…
-
Co takiego? To, że mój żałosny braciszek nie jest w stanie utrzymać
własnej rodziny? Że grozi wam eksmisja? Tak, wiem. I co z tego? Całe
życie powtarzał, że mnie nienawidzi, że mnie zabije.
- Jesteście braćmi! Czy to nic nie znaczy? – Sakura oparła dłonie o błyszczący blat stołu.
- Nic. Ani dla niego, ani dla mnie.
Patrzyła
w jego twarz. Przypominał jej męża, oczywiście, w końcu byli
rodzeństwem. Ale było w nim coś innego. Itachi był nieprzenikniony.Z
twarzy Sasuke nauczyła się czytać jak z książki. Nie musiał nic mówić a
wiedziała, czego chce. Itachi ciągle był zagadką. Jego oblicze było
zimne, ale widziała w nim spryt. Był jak łasica, w każdej chwili mógł
rzucić się na nią i ją zabić, nie zmieniając pewnie nawet wyrazu twarzy.
- Wiesz dobrze, że on cię o nic nie poprosi – powiedziała –Ale ja…
- Spróbuj wina, naprawdę dobre – powiedział, podsuwając jej kieliszek – Zastanawia mnie, czemu nie poprosiłaś o pomoc innych?
-
Naruto i Hinata mieszkają daleko, prawie na drugim końcu świata. Ino…
nie odezwała się do mnie od dnia mojego ślubu. Temari i Shikamaru też
nie są zamożni. Ale ty masz wszystko – wskazała na wiszące na jednej ze
ścian logo jego koncernu – czerwoną chmurę na czarnym tle.
- I tylko dlatego mam się tym dzielić? – podszedł do niej i ujął w palce jej podbródek - Sam zdobyłem to, co mam. Twój maż miał dokładnie takie same szanse. To, że z niego ofiara, nie jest moją winą.
- Proszę! Nie chcę, żebyś mi cokolwiek dał. Pożycz tylko kilka tysięcy. Oddam ci wszystko.
- Od tego są banki.
- Żaden bank nie da nam kredytu.
-
Smutne. Prawie się wzruszyłem – podniósł kieliszek i przysunął jej do
ust – Posmakuj, naprawdę dobre – Sakura otworzyła usta iwzięła mały łyk
wina. Miało mocny, dojrzały smak. Rzeczywiście, tak dobrego jeszcze nie
piła.
- Jedna butelka kosztuje tyle, co wasz półroczny czynsz –powiedział Itachi –Jakie to uczucie mieć na języku tysiąc?
Powstrzymała się, żeby nie wypluć tego na dywan. Grał z nią,a ona musiała mu na to pozwolić.
- Wiesz co – siadł koło niej, odstawiając kieliszek – Nie mam wszystkiego. Mój pożal się Boże braciszek ma
jednak nade mną przewagę. Ma ciebie. Nie, nie rób takiej miny.Widzisz,
mam setki pracowników, z których każdemu mogę wydać rozkaz. Ale gdybym
nagle dziś wszystko stracił, ścierwa zostawiłyby mnie natychmiast,
wyszarpując to, co zostało. Żadnemu nawet do głowy by nie przyszło mi
pomagać. A ty bez wahania przyjechałaś tutaj, bo wiesz, że twojemu
mężowi nie pozwala na to duma.Oddałbym tysiąc pracowników za jednego
takiego.
- Ja… - Sakura odpowiedziała, patrząc mu prosto w oczy – Ja nie robię tego dla Sasuke…
- Nie? No to dla kogo?
- Dla niego – położyła dłoń na brzuchu.
-
Ah tak, ha ha ha ha! – Itachi wybuchnął tak głośnym śmiechem, że aż
odsunęła się – Nie uwierzyłbym, mój braciszek był w stanie zapłodnić
kobietę! Aż mam ochotę mu pogratulować, jedną rzecz w życiu zrobił
dobrze.
- Teraz, kiedy już wiesz… proszę…
-
Zrobiło się ciekawie – Itachi oparł palec na krawędzi pustego
kieliszka, kręcąc nim – Dopiero teraz… Wiesz, miałem ochotę cię stąd
wyrzucić. Ale teraz… Nie wiem, nie powinienem mieć żalu do tego
dziecka,przecież to będzie nowa nadzieja rodu Uchiha, he he he…
Sakura podbiegła do niego, padła na kolana i objęła jego nogi ramionami.
- Pomóż nam – powiedziała, patrząc mu w oczy.
- Zgoda – odpowiedział – Ale… wiesz, że wszystko ma swoją cenę.
-
Wiem – podniosła się i zsunęła z ramienia ramiączko czarnej,
wieczorowej sukni. Nigdy nie miała tak dużych piersi jak Hinata, ale i
tak była z nich dumna. Wiedziała, że mężczyznom się podobają.
-
Jesteś o wiele mądrzejsza od swojego męża – powiedział Itachi,
podchodząc do niej. Objął ją i pocałował. Wpił się w jej usta, całując
ją mocno i władczo, jakby była jego własnością. Nie spodziewała się
niczego innego, nie liczyła na czułość od człowieka, który nigdy nikogo
nie kochał. Już wkrótce leżała na kanapie, jej suknia była ciśnięta na
podłogę. Itachi zdjął koszulę i spodnie. Pieścił jej ciało, ale chociaż
robił to powoli, nie było w nim czułości. Jego palce gniotły jej ciemne
sutki, a potem zęby zaciskały się na nich. Zsunął dłoń z jej uda
pomiędzy jej nogi, wsuwając palce do jej wnętrza. Sakura westchnęła
głośno, gdy to zrobił. Nie śpieszył się, oglądał ją, dotykał.
-
Mój braciszek zawsze był taki szybki i porywczy. Pewnie w łóżku tez o
ciebie nie dba – powiedział, stopniowo coraz szybciej poruszając
palcami. Sakura starała się powstrzymać budzącą się w niej rozkosz, ale
Itachinie dawał jej nawet szansy. Gdy jęczała coraz głośniej, przerwał
na chwilę. Z jej ust wyrwało się wtedy ciche „Nie, jeszcze!”.
- Tak, jak sądziłem – powiedział, uśmiechając się i kontynuując palcówkę. Po
chwili dużo głośniejszy jęk wypełnił pomieszczenie. Itachi nie dał jej
czasu, wszedł nią całym sobą. Leżał na niej, penetrując ją szybkimi,
posuwistymi ruchami.Patrzyła w jego oczy i widziała w nich po raz
pierwszych chyba raz zadowolenie i satysfakcję. Nie cieszył się chyba
nawet z seksu, ale z tego, że to była właśnie ona. Policzki Sakury były
czerwone, wstydziła się własnej reakcji,kiedy on podniósł ją, a ona
objęła go rękami i nogami, wciągając jak najgłębiej siebie. Gdy doszedł,
zrobił to w niej, aż do końca. Z mokrym odgłosem wyszedł z niej.
Podsunął swojego członka do jej ust. Sakura posłusznie otworzyła je i
wzięła go między swoje czerwone wargi. Klęczała przed nim poruszając
rytmicznie głową. Czuła smak jego nasienia i własnych soków. Jego dłoń głaskała jej różowe włosy.
- Mój brat lubi, jak mu połykasz? – spytał – A może nigdy tego nie robiliście? Czuję, że nie masz w tym wprawy.
-
Gulp, slurp… - Sakura nie mogła odpowiedzieć, mając usta zapchane jego
członkiem. Tak, Sasuke pytał ją o to kilka razy. Zawsze mówiła,że to ją
brzydzi. Teraz czuła podwójne obrzydzenie. Po pierwsze, bo to robiła,po
drugie, po robiła to jemu. Czuła się upokorzona. Powtarzała sobie, że to
dla dobra dziecka.
- Nghmmmm! Glrppp! – starała
się cofnąć, gdy doszedł w niej.Przytrzymał jej głowę, zmuszając, żeby
połknęła wszystko. Z trudem łapała powietrze, kącikami ust wylewały się
dwa cienkie strumyki nasienia.
- Gulp, gulp… -
w końcu połknęła wszystko. Otworzyła oczy i spojrzała na niego. Itachi
się uśmiechał. Przez chwilę wydawało jej się nawet, że widzi w tym
uśmiechu coś takiego samego, co widziała na twarzy swojego męża. Zaraz
potem wstał i poszedł gdzieś. Sakura otarła usta, wstała z ziemi i
nalała sobie wina, żeby przepłukać trochę usta i gardło, w których czuła
nadal jego smak. Ubrała się. Czuła się okropnie, była nieczysta i
zbrukana. Najchętniej poszła by teraz nad rzekę i utopiła się. Ale nie
mogła. Mogła zabić siebie, ale nie miała prawa zabijać dziecka.
Itachi wrócił po kilku minutach. Podał jej kawałek papieru.
- Masz – powiedział – Powinno wystarczyć.
Spojrzała na czek. Otworzyła szeroko oczy.
- To… za dużo – powiedziała – Wystarczy 10 000 – na czeku było napisane 150 000.
-
To dla mnie drobiazg, masz, podpisz tylko to potwierdzenie– podał jej
kartkę i pióro. Szalona ze szczęścia szybko złożyła swój podpis –
„Sakura Haruno – Uchiha”.
- Będziesz potrzebować tych pieniędzy – powiedział – Musisz zapewnić naszemu dziecku najlepsze warunki zanim przyjdzie na świat.
- Naszemu? – spytała zaskoczona.
-
Przed chwilą podpisałaś przecież zgodę. Na jej mocy zrzekasz się praw
do opieki nad dzieckiem po porodzie na moją rzecz – gdy tak spokojnie
mówił, Sakura robiła się coraz bardziej blada.
- Nie… to niemożliwe…
-
Ależ możliwe. Sama to podpisałaś. Deidara – klasnął w dłonie, i po
chwili do pokoju wszedł blondyn w uniformie kierowcy, ten sam,który ją
tu przywiózł – Odwieź panią do domu.
- Ty…
oszukałeś mnie! Ty sukinsynie! Niieeeee! – Sakura krzyczała
histerycznie, ale kierowca złapał ją mocno za ramiona i wyprowadził. Z
za drzwi słychać było jeszcze jakiś czas jej krzyki, potem już tylko
silnik oddalającego się samochodu. Itachi usiadł na kanapie i roześmiał
się głośno.
- I jak ty teraz odbudujesz ten ród,
braciszku? –powiedział, podnosząc kieliszek z winem i patrząc w lustro –
Biedny, głupi, Sasuke…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz