niedziela, 10 czerwca 2012

Wszechświat Żywych Trupów - Kallen


Jak zapowiadałem, oto pierwsza część opowiadań z cyklu "Wszechświat żywych trupów". Jako pierwsza na ruszt poszła Kallen z "Code Geass". Więcej informacji o projekcie znajdziecie  tutaj.
Dalej dopracowuję bloga, założyłem też ankietę, żeby zobaczyć, z czego chcecie więcej fików. Ale zaznaczam, że traktuję ją jako podpowiedź, nie jako coś obowiązkowego.
Pierwszy raz piszę fanfika z gatunku gore, więc pewnie następne będą lepsze. 

Wszechświat żywych trupów
Część 1: Kallen

Biegnąc tak szybko, jak się tylko da, Kallen zatrzaskiwała za sobą kolejne drzwi. Nie sądziła, że zatrzyma go ścigającego ją stada zombie na długo, ale robiła co mogła. Wiedziała, że za wszelką cenę musi przedrzeć się do swojego Gurrena, który stał na zewnątrz. W nim będzie bezpieczna i wydostanie się  z tego piekła, jakim nagle stała się baza zakonu czarnych rycerzy.

To było jak jakiś zły sen. Nagle ludzie, z którymi razem walczyła, jeden po drugim stawali się potworami. Ich jedynym celem było zabijać innych i przemieniać ich w podobne do nich bestie. Brała akurat prysznic. Oparta o ścianę, pozwalała spływać po swoim ciele strumieniowi ciepłej wody. Przesuwała palcami po swoich dużych piersiach, myśląc o Zero. Zataczała kręgi wokół swoich sutków. Zrelaksowana, zapominała o całym świecie, o wojnie i o wszystkim innym. Ciągle miała nadzieję, że Zero w końcu zwróci na nią uwagę, że zauważy w niej nie tylko żołnierza, ale i kobietę. Robiła co w jej mocy, ale do tej pory nie to nie dawało. Zamiast niej, obok niego ciągle była ta zielonowłosa wiedźma. Wsunęła rękę między nogi, wzdychając…



Wtedy właśnie usłyszała mrożące krew w żyłach wrzaski. Zaraz potem do jej łazienki ktoś się zaczął dobijać. Wybiegła spod prysznica, ciągle mokra. Zdążyła założyć bieliznę, kiedy drzwi pękły. Stał tam jeden z członków zakonu, słaniając się na nogach. Jego mundur był podarty i pochlapany krwią, a głowa przekrzywiona, jakby miał skręcony kark. Kallen zauważyła, że miał wyrwaną połowę lewej ręki, a z kikuta kapała czarna, gęsta krew. Prawą sięgnął w jej kierunku. Otworzył usta, z których słychać było zwierzęcy ryk.

Kopnęła go z całej siły, wyrzucając na korytarz. Korzystając z tego, że wyjście było wolne, wybiegła na zewnątrz. Rozejrzała się. Ściany pokryte były plamami krwi a ze wszystkich stron słyszała krzyki ofiar i ryk przemienionych. Wiedziała, że jest bezbronna, więc ruszyła najszybszą znaną jej drogą do hangaru, gdzie czekał jej mech. Ale już po kilku krokach miała za plecami kilkanaście zombie, które ją ścigały. Nie były tak szybkie jak ona, ale nic nie mogło ich zatrzymać. Starała się nie odwracać, żeby nie musieć patrzeć na ich twarze. Jej nagie, mokre stopy ślizgały się po metalowej podłodze. Dwa razy potykała się, ale udało jej się jednak utrzymać równowagę.

Dopadła zablokowanych kodowym zamkiem drzwi do hangaru. Słysząc nadciągającą hordę potworów, nerwowo wciskała kolejne klawisze. Starała się to robić powoli, żeby się nie pomylić, bo drugi raz mogłaby nie zdążyć. W końcu nacisnęła „enter” i drzwi zaczęły się unosić. Kallen weszła do hangaru… i zatrzymała się. W środku pełno było zombie, noszących stroje członków ekipy technicznej. Ściany i podłoga uwalane były krwią. Jej Gurren stał po środku tego wszystkiego. Gdy drzwi uniosły się, zombie w hangarze skierowały się w jej stronę.

Kallen wiedziała, że nie ma czasu na zastanawianie się. Szybko wspięła się na stojącą koło wejścia stertę skrzynek z amunicją. Zombie otoczyły ją, ale były zbyt niezdarne, żeby się wspiąć. Rozejrzawszy się, Kallen wypatrzyła rozciągniętą w powietrzu linę używaną do przenoszenia ładunków w powietrzu. Skrzynki zaczęły się trząść. Wiedziała, że zaraz się przewrócą, a ona spadnie prosto w hordę potworów. Nie traciła czasu. Skoczyła w kierunku liny. Jej ręce zacisnęły się na niej.

Za późno pomyślała o jednej rzeczy. Nasmarowana, stalowa linka była zbyt ślizga, żeby można się było jej złapać. Palce Kallen ześlizgnęły się z niej i dziewczyna runęła w dół. Uderzyła w metalową podłogę, jęcząc głośno. Upadek z tej wysokości nie był śmiertelny. Ale kiedy próbowała wstać, poczuła potężny ból w lewej nodze. Była złamana. A zombie właśnie szły w jej stronę. Dołączyły do nich te, które ścigały ją wcześniej.

Krzywiąc się z bólu, Kallen czołgała się na czworakach w kierunku stojącego niedaleko Gurrena. Wiedziała, że walczy o życie i to sprawiało, że cały czas pełzła. Miała nadzieję, że jednak zdąży, tym bardziej, że kokpit był otwarty. Wtedy poczuła, jak zimna, obślizła ręka chwyta ją za kostkę. Odwróciła się, widząc pochylającego się nad nią zombie. Z całej siły kopnęła zdrową nogą. Jej bosa stopa trafiła zombie w klatkę piersiową. Zombie upadł, ale nie puścił jej nogi. Rozpaczliwie starała się uwolnić. Niestety, w tym czasie pozostałe zombie dopadły ją.

Krzyk Kallen wypełnił hangar, kiedy zombie wgryzły się w jej ręce i nogi, unieruchamiając ją. Dopiero wtedy żywe trupy rzuciły się na jej bezbronne ciało, walcząc między sobą o dostęp do niego. Zimne dłonie złapały za jej piersi, gniotąc je boleśnie. Jakiś język lizał jej twarz, zostawiając na niej ślady śliny. W tym samym czasie inne zombie gryzły jej nagie stopy. Kallen krzyczałaby pewnie z bólu, gdyby nie jeden z zombie, który zamknął jej usta swoimi. Obrzydliwy, nieludzki pocałunek pochłonął jej wrzaski. Zęby rozerwały jej wargi, a palce wbijały się w jej policzki. Na wszystkie strony tryskała krew.

Kallen wciąż jeszcze walczyła, kiedy zombie trzymał jej szarpiącą się dłoń i odgryzał kolejno palce. Inny z potworów odgryzł jej sutki i pożerał jej piersi. Kallen była już gotowa błagać o śmierć, ale ciągle jeszcze żyła i to było najgorsze. Siły opuszczały ją błyskawicznie. Wokół jej nieruchomiejącego ciała powiększała się kałuża krwi, rozsmarowywanej na metalowej podłodze przez kłębiące się wokół potwory. Jej wzrok stawał się coraz bardziej zamazany, nie widziała już nawet dobrze tego, co się wokół niej dzieje. Czuła tylko potworny ból który dobiegał z każdej części jej ciała. Ale i ten ból stawał się coraz bardziej tępy i słabszy. Nie czuła już swoich rąk i nóg, jakby ich wcale nie miała. W rzeczywistości były to już tylko zakrwawione, poobgryzane kikuty.

Gnijące palce wbijały się w jej brzuch. Najpierw uderzały pięściami, ale potem wbiły się, powoli rozdzierając jej jasną skórę. Fontanna krwi wystrzeliła, opryskując wszystkie zombie w okolicy. Bestie nawet nie zauważyły, że ich ofiara już nie żyła, nie przeszkadzało im to w kontynuowaniu uczty po środku dawnego hangaru. Gdy się rozeszły, na ziemi leżały już tylko resztki tego, co jeszcze niedawno było najlepszą pilotką zakonu czarnych rycerzy.

6 komentarzy:

  1. Ostro... ale jak tak dalej będzie, to czekam na dalsze części... Chcę zobaczyć, jak Sakura kończy w ten sposób...

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurcze... To było mocno hardcorowe... Aż boję się domyślać, co będzie w kolejnych częściach xD
    Pozdrawia, korzystając z telefonu komórkowego :*
    kusso

    OdpowiedzUsuń
  3. Niezła jazda. Ja Kallen lubiłem, najgłupsze debilki z Code Geass i tak zginęły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie, Nina przeżyła, a jej najbardziej nie lubiłem.

      Usuń
  4. Dziękuję za spełnienie życzenia! Na to właśnie liczyłem. Podobał mi się fragment z odgryzaniem palców.

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajne to było. Czekam na kolejne.

    OdpowiedzUsuń