czwartek, 7 czerwca 2012

(One Piece) Cyrk



Na początku napisze, że nie znam zupełnie One Piece, opowiadanie napisałem, bo poprosiła o to pewna osoba, która komentuje tu od dawna. Wszystko wziąłem z wikipedi, mam nadzieję, że wielkich bzdur nie zrobiłem. Więcej z OP raczej nie planuję pisać, chyba że kiedyś to obejrzę.



Tytuł: Cyrk
Z: One Piece

- Witajcie na największym przedstawieniu na świecie! – rozległ się głośny krzyk a wokół błysnęły światła i rozpoczął się show. Kolejni cyrkowcy robili sztuczki, clowni rozśmieszali publiczność a treserzy zwierząt zmuszali je do akrobacji na piłkach i platformach. Magicy odstawiali iluzję za iluzją. Ale siedząca w jednym z ostatnich rzędów dziewczyna interesowała się tym nie za bardzo. Siedziała cierpliwie, czekając aż wszystko się skończy. Cyrki jej nigdy nie interesowały. Ale cyrk „Szalonego Browna”, jak nazywał się ten, był wyjątkowy. Jego właściciel był kiedyś słynnym piratem, ale porzucił to. Przedtem jednak udało mu się coś szczególnego. I właśnie to interesowało dziewczynę.

Miała na sobie krótką, niebieską kurtkę ze złotymi ozdobami, rozpiętą, a pod nią było widać czarny stanik, pod którym schowane były niemałe, okrągłe piersi. Krótka, jasnoniebieska spódniczka siegała ud. Na nogach miała sandały. Jej włosy były krótkie, jasnobrązowe. Szczupła sylwetka i długie nogi zwracały uwagę innych. Nami ziewnęła. Starała się interesować, tym co się działo na arenie, ale nie potrafiła. Ludzie dookoła krzyczeli i bili brawo, ale ona prawie przysypiała. Myślała nawet, czy nie zrobiłaby lepiej, gdyby przyszła tu po przedstawieniu.

Odczekała jednak do końca. Gdy przedstawienie dobiegło kresu i widownia rozeszła się, Nami weszła między namioty. Mijała kolejnych cyrkowców, sprzątających po przedstawieniu i szykujących się do nowego. Nikt nie zwracał na nią uwagi. W końcu postanowiła, że lepiej zrobi, jeżeli kogoś spyta.
- Wóz dyrektora? Ten duży, czerwony – wskazał dłonią wysoki, lekko otyły clown, który właśnie zmywał z twarzy makijaż. Nami skierowała się tam i zapukała do drzwi.

- Wiec szukasz Zielonego Kompasu? – Szalony Brown siedział za niewielkim stołem, paląc fajkę. Gęsty, aromatyczny zapach zapach tytoniu wypełniał ciasne pomieszczenie. Nami siedziała naprzeciwko niego.
- Tak – odpowiedziała – A ty jesteś ostatnim, który go miał.
- Wycofałem się już z tego fachu – wysoki, brodaty pirat o rudej czuprynie wstał i nalał do dwóch szklanek ciemnego, czerwonego wina – Spróbuj, rzadko trafiam na takie dobre. Wszystko co tu mają to siki. A co do kompasu…
- Chcę go mieć.
- Oczywiście, po co inaczej byś tu przyszła?
- Cena nie gra roli – Nami czuła, że ten stary pirat może chcieć z nią się targować. Zależało jej na tym artefakcie, który pozwalał przewidywać kierunki nadchodzenia burz nawet z kilkudniowym wyprzedzeniem. Dla nawigatora to był skarb. Wypiła wina. Rzeczywiście, było mocne i aromatyczne.
- Wiem, kim jesteś i jaka jest cena za twoją głowę – powiedział – Ale nie, nie bój się, nie wydałbym psom z Marynarki pirata.
- Cieszę się. A teraz porozmawiajmy o kompasie…
- Konkrety, tylko konkrety… Takim młódkom zawszę się śpieszy…
- Owszem, chcę jutro rano odpłynąć na Grand Line.
- Ho ho ho… ambitne plany…
- No więc co z tym kompasem?
- Przykro mi to mówić, ale nie mam go, jednak…
- Jednak? – Nami poczuła złość.
- Jednak myślę, że mam coś, co może cię zainteresować.
- Doprawdy? Chyba jednak nie – Nami wstała, ale nagle poczuła, że kręci jej się lekko w głowie. Potem ściany wozu zaczęły wirować. Najpierw powoli, potem coraz szybciej. Zrobiła krok do przodu, jeszcze jeden… i upadła na drewnianą podłogę, zupełnie bez zmysłów.

Gdy Nami odzyskała zmysły, pierwszym co poczuła, był ból głowy. Drugim był hałas, słyszała setki o ile nie tysiące głosów, a potem nagle brawa. Kiedy otworzyła oczy, zamknęła je prawie natychmiast, bo światła oślepiały ją.
- A teraz, panie i panowie, nasza najnowsza atrakcja! – znowu wokół Nami słychać było głośne brawa. Otworzyła oczy jeszcze raz. Stała na środku sceny cyrkowej, tej samej, która należała do Browna. Koło niej stał sam pirat.
- Zdejmij kurtkę – powiedział.

Nami miała ochotę na niego wrzasnąć, ale nagle sama zauważyła ze zdziwieniem, że jej ręce jej nie słuchają. Posłusznie odpięła guziki i niebieska kurtka wylądowała na ziemi areny.
- Teraz stanik – usłyszała. Po tych słowach zsunęła stanik, podtrzymujący jej duże, okrągłe piersi. Czuła w sobie potworny wstyd i zażenowanie, ale jeszcze gorsza była zupełna bezsilność wobec tego, co się działo. Nie wiedziała, jak to się stało, jak to było możliwe, że musiała całkowicie wypełniać polecenia tego człowieka. Zarumieniła się, czując na sobie oczy wszystkich w namiocie, patrzących na jej gołe piersi.

- Spódniczka – po tych słowach Nami odwiązała rzemyk owinięty wokół jej pasa i pozwoliła swojej niebieskiej spódniczce opaść wzdłuż jej nóg na ziemię, odsłaniając w ten sposób swoje skąpe, czarne majteczki. Poza nimi miała już na sobie tylko sandały. Przysięgała, że jeżeli będzie miała szansę, zemści się wyjątkowo okrutnie. Słyszała krzyki z tłumu, wiedziała, czego chcą i co będzie dalej.
- Majtki – powiedział Brown. Nami wiedziała, że jej policzki są całe czerwone, kiedy powoli ściągała majtki wzdłuż lewej nogi. Była już całkiem naga. Miała jednak nadzieję, że może to już koniec tego upokorzenia.

- Szanowni panie i panowie, to dopiero początek – krzyknął donośnym głosem Brown – pobawi się swoimi cyckami – powiedział do Nami. Jej ręce uniosły się, sięgając do jej dużych, okrągłych piersi. Wiedziała, że wielu mężczyzn patrzy na nie z pożądaniem a kobiet – z zazdrością. Często nosiła się skromnie, ale nigdy jeszcze przed nimi się nie rozebrała. A teraz…Masowała rytmicznie własny biust, palcami przyciskając swoje ciemne sutki, czując, jak twardnieją pod jej dotykiem. Robiła to już wiele razy, ale zawsze sama, w ciszy. Jęknęła, kiedy zacisnęła lekko palce na stwardniałej brodawce.

Kiedy Nami pieściła własne piersi, czuła, że między nogami powoli zbiera się wilgoć. Chociaż nie chciała tego, nie mogła w żaden sposób tego powstrzymać. Podniecenie w niej rosło. Masowała piersi coraz mocniej i intensywniej. W świetle widać było krople wilgoci na jej mokrym łonie. Tłum krzyczał coraz głośniej.

- Spokojnie, spokojnie, sami widzicie, jaka ona jest nagrzana i chętna, ale wszystko w swoim czasie – krzyknął głośno Brown – pokręć teraz tyłeczkiem.

Nami odwróciła się tyłem do publiczności i zaczęła zmysłowo poruszać biodrami. Słyszała, jak mężczyźni krzyczą w jej stronę, nie obchodziło jej, co krzyczą. Po kolejnych słowach Browna, wsunęła palce między obciekające wilgocią wargi sromowe, poruszając nimi coraz szybciej. Wzdychała i jęczała, masturbując się na oczach podnieconej widowni. Sama była też podniecona jak nigdy wcześniej w życiu.

Kolejny palec wsunęła między swoje pośladki. Masturbowała się szybko i intensywnie, a krzyki z widowni dopingowały ją. Zapomniała już o wszystkim, liczyła się tylko czysta przyjemność. Fale rozkoszy przepływały przez jej ciało i w końcu wydała z siebie głośny okrzyk rozkoszy, dochodząc na oczach całej publiczności. Potem znowu nadeszła ciemność.

Kiedy Nami obudziła się, znajdowała się w klatce. Była już zupełnie naga, zabrano jej nawet sandały. Klatka była na tyle niska, że nie mogła się podnieść, najwyżej była w stanie poruszać się na czworakach. Jej sutki przebite były dużymi, okrągłymi pierścieniami, na których wisiały dzwonki, brzęczące przy jej każdym ruchu. Podobny kolczyk miała też w pępku.

- Wyłaź, czas na kolejny numer! – usłyszała dźwięk otwieranej klatki. Przy jej wyjściu stał wysoki, muskularny clown, z batem w ręce. Nami posłusznie wyszła na czworakach. Czuła się słaba. Widziała w jego rękach bat i wiedziała, że lepiej nie stawiać oporu. Dała się wyprowadzić na arenę. Nie wiedziała, czy był wieczór czy dzień. Na widowni znowu był tłum. Gdy znaleźli się na środku, clown kopnął ją w tyłek. Nami poleciała do przodu, przewracając się. Salę wypełnił śmiech. Dziewczyna podniosła się. I wtedy nagle coś na nią spadło. Z trampoliny zeskoczył kolejny clown, trzymający w rękach duży, wełniany worek. Owinął go Nami od głowy aż do pasa. Jego towarzysz szybko obwiązał sznurek, zamykając w worku górną część ciała nami. Akrobata złapał sznurek i podciągnął do góry. Nami szarpała się, ale nic nie mogła zrobić, kiedy jej ciało uniosło się trochę do góry.

Clowni znaleźli się zaraz przy niej. Jeden z nich zdjął pasek i zaczął zadawać nim ciosy w jej tyłek. Owinięta workiem krzyczała i piszczała. Ale głośny krzyk wydała z siebie dopiero wtedy, kiedy dwaj clowni weszli w nią na raz. Zamknięta w worku, mogła wydawać z siebie tylko zduszone, ledwie słyszalne jęki, kiedy obaj uprawiali z nią seks na raz. Czasami wychodzi z niej, obracali ją i brali ją znowu, każdy z innej strony. Publiczność krzyczała z śmiała się głośno. Nami nie wiedziała nawet dobrze, co się dzieje, czuła tylko dwa członki, które rytmicznie i na przemian wchodziły w nią i wychodziły.

Gdy rozwinęli worek, Nami wypadła na piaszczystą arenę. Jej tyłek i łono były wilgotne i lepiły się od gęstego nasienia. Jeden z clownów wetknął między jej pośladki dildosa zakończonego czymś, co przypominało ogon konia. Drugi założył jej na głowę sztuczne, długie uszy. Widziała, jak podnosi płonącą obręcz.
- Skacz! – usłyszała krzyk a zaraz potem palące uderzenie bata. Chociaż w oczach miała łzy, skoczyła. A potem jeszcze raz. Publiczność za każdym razem głośno biła brawo.

Szalony Brown leżała wygodnie na dużym, jak na cyrkowy wóz łóżku, popijając wino. Między jego nogami leżała Nami, z ustami zatkanymi jego członkiem. Pirat głaskał jej głowę.
- Widzisz, nie mam zielonego pojęcia, gdzie  jest Zielony Kompas… ale jestem pewien, że na numerach cyrkowych z tobą zarobię więcej niż tym, za ile go sprzedałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz