czwartek, 7 czerwca 2012

(Soul Calibur) Opowieść zimowa 2


Minęło już dużo czasu, od kiedy Sophitia zaginęła bez wieści. Jej siostra, Cassandra, na początku nie martwiła się z tym. Wiedziała, że jej starsza siostra lubi podróże. Ale ostatni list od Sophitii przyszedł z Hiszpani. Pisała w nim, że pokonała już ostatniego przeciwnika i niedługo wróci do domu. Ale minęło kilka miesięcy i Cassandra dalej nie widziała swojej siostry. Martwiła się coraz bardziej. W końcu wślizgnęła się do świątyni Hephaestusa i zabrała z niej miecz i tarczę, podobne do tych, których używała Sophitia. Wydała swoje oszczędności na podróż i popłynęła do Hiszpani.

Podróżując śladem Sophitii dotarła do biblioteki w Madrycie, z której tamta korzystała. Znalazła nawet książki, które czytała. Długo szukała, zanim udało jej się znaleźć informację o górskim sanktuarium Hephaestusa, ukrytym gdzieś głęboko w górach północnej Grecji. Domyśliła się szybko, gdzie powinna szukać śladów Sophitii. Ale martwiło ją, że skoro jej siostra wyruszyła do Grecji, to powinna była przecież szybko wrócić do domu. A jeżeli coś się stało? Coraz bardziej obawiająca się o siostrę Cassandra szybko wróciła w rodzinne strony. Teraz jednak wyruszyła na północ, w góry. Tam znalazła miejsce, w którym miało znajdować się sanktuarium. Wieśniacy mieszkający niedaleko pamiętali nawet blondynkę, która przybyła tutaj kilka miesięcy temu. Ale nikt jej od tego czasu nie widział. Cassandra bała się coraz bardziej o los siostry. Liczyła się nawet z najgorszymi możliwościami. Ale póki nie widziała ciała Sophitii, póki wierzyła, że może ją odnaleźć żywą i zdrową.

Z takimi myślami wyruszyła w góry. Była późna wiosna, ale szczyty dalej były pokryte śniegiem. Cassandra kupiła futro, którym okrywała się teraz, idąc coraz wyżej i wyżej. Pod nim miała swój niebiesko – biały strój. Nogi okrywały ciemne rajstopy. W krótkich, jasnych włosach miała białą opaskę. Uzbrojona była w krótki miecz i lekką tarczę. Chociaż nie była tak samo dobrą wojowniczką jak jej starsza siostra, potrafiła się bronić. Nie wiedziała co spotkało Sophitię. Wiedziała za to, że jeśli ktoś był w stanie pokonać jej siostrę, ona nie będzie z nim miała szans. Ale miała w sobie dość siły i odwagi, żeby iść dalej, nie bać się tego, co ją może czekać.

Śnieg pokrywał drogę, którą szła. W oddali dostrzegła jednak coś jakby smugę dymu wydobywającą się z otworu w skałach. Zaskoczyło ją to. Skoro był ogień, to ktoś go musiał zapalić, ale kto mógł mieszkać w takim miejscu? Przyspieszyła, bo mimo futra było jej też coraz zimniej. W końcu dotarła do wejścia do jaskini. Weszła. W środku paliło się ognisko. Przy nim ktoś leżał. Podeszła bliżej. Owinięta w futro leżała tam młoda kobieta. Cassandra od razu ją poznała.
- Sophitia! – krzyknęła i podbiegła bliżej. Kobieta odwróciła się i podniosła. Cassandra zatrzymała się. Długie, jasne włosy jej siostry były pozlepiane i rozrzucone. Jej twarz była brudna. Piersi jakby bardziej obwisłe, pokryte czerwonymi śladami. Brzuch wyglądał, jakby miała w sobie piłkę.
- Cas… Cassandra? – Sophitia spytała zaskoczona, jej głos łamał się.
- Co się stało? – Cassandra podeszła bliżej, zrzuciła z siebie futro i pomogła siostrze wstać. Wtedy zobaczyła, że jej kostka jest przywiązana kawałkiem czegoś długiego do wielkiego kamienia.
- Uciekaj! – krzyknęła nagle przerażona Sophita – Uciekaj stąd póki możesz!
- Ale tylko z tobą – Cassandra przecięła mieczem sznur, który trzymał Sophitę. Otuliła siostrę futrem, pod którym ta leżała, pomogła jej założyć jej sandały. Nie wiedziała, co spotkało Sophitię, ale postanowiła, że spyta o to później. Podniosła siostrę i pomogła jej wstać, opierając ją o swój bok. Obie ruszyły ku wejściu.

- Raaarrrrggghhhhh!!!! – usłyszały przerażajacy ryk, kiedy w wejściu do jaskini pojawił się ogr. Pod pachą trzymał jakieś zwierzę ze skręconym karkiem. Widząc, że jego samicę ktoś próbuje ukraść, zaatakował natychmiast. Cassandra zasłoniła się mieczem, nie mogła się ruszać, mając Sophitię opartą o swoje ramię. Ogr uderzył, przewracając na ziemię obie kobiety. Cassandra szybko odturlała się na bok i wstała. Potwór wyglądał strasznie. Skoro był w stanie poradzić sobie z jej siostrą, to jakie ona miała szanse?

Nie chciała jednak się poddać. Z mieczem zaatakowała ogra. Ten uderzył i odtrącił ją na ziemię jak muchę. Potoczyła się pod ścianę. W tym czasie ogr podniósł z ziemi Sophitię i zaniósł ją na jej dawne miejsce. Cassandra wykorzystała to, że potwór odwrócił się do niej plecami i zaatakowała jeszcze raz.

- Aaaaaaa!!!! – krzyknęła, kiedy jej miecz wbił się w plecy ogra. Ten ryknął, porzucił Sophię o odwrócił. Cassandra nie zdążyła wyjąć miecza, szarpnięcie rzuciło ją na bok. Miecz wypadł z jej dłoni i został w plecach ogra. Wielka, kosmata ręka zacisnęła się na szyi Cassandry.  Ogr podniósł ją do góry. Cassandra starała się go kopnąć, ale nie mogła. Długim pazurem rozdarł jej strój. Młoda greczynka krzyknęła ze strachu, widząc jego wielkiego członka, który był między jego nogami. Domyślała się, co spotkało jej siostrę. Teraz miało to spotkać też i ją. Ogr mruczał coś, kiedy powoli opuszczał drżącą Cassandrę na swojego wielkiego, błyszczącego od wilgoci członka. Drżała, gdy powoli rozchylał jej wargi sromowe i wsuwał się pomiędzy nie. Był taki duży…

- Aaaaiiiiiaaaaaauuuuaaaa! – zawyła dziko z bólu Cassandra, kiedy wszedł w nią. Jej siostra miała dużo więcej doświadczeń łóżkowych, ona do tej pory tylko dwa razy to robiła, była dalej ciasna prawie jak dziewica. Gdy ogr wchodził w nią, brutalnie wciskając się do jej środka, czuła, jakby była rozrywana od wewnątrz przez rozgrzany, metalowy pręt. Ogr trzymając ją za ramiona, opuszczał na dół, wchodząc w nią coraz głębiej. Cassandra zamknęła oczy, zaciskając palce z bólu. Org pociągnął ją do góry a potem znów na dół. Czuła jego żyły, biegnące pod bladą, napiętą skórą.

- Ooohhhhhhh!!!!! – jęknęła przeciągle, gdy ogr robił to systematycznie, coraz szybciej. Jego członek penetrował ją, rozpychając za każdym razem jej ciasną cipkę mocniej i mocniej. Rzucała się w jego uścisku, ale nie miała szans na uwolnienie. Była za słaba. Długi, szorstki język ogra lizał jej twarz, zostawiając na niej nieprzyjemne, mokre ślady. Czuła, jak sztywnieje. Ogr przyspieszał, podnosząc ją i osuwając wzdłuż swojego członka coraz szybciej. Cassandra wiedziała, co to znaczy. Krzyczała, błagała, prosiła, żeby przestał. Ogr tylko mruczał z zadowolenia. Jej soki błyszczały na jego członku. Wiedziała, że już niedługo wypełni ją jego nasienie. Czuła się tak bezsilna. Niedługo dołączy do swojej siostry jako kolejna zabawka tego monstrum.

- Arghggghhhhuuuuuu! – ryknął nagle, puszczając Cassandrę. Blondynka opadła na ziemię, w ostatniej chwili ratując się przed uderzeniem w głowę. Z piersi ogra strzeliła fontanna ciepłej krwi, spryskując Cassandrę. Ogr ryczał, podniósł łapy do góry i zaraz potem runął na ziemię. Resztkami sił Cassandra odsunęła się, bo inaczej cielsko by ją zmiażdżyło. Za leżącym ogrem stała Sophitia. Z pleców potwora sterczał wbity głęboko miecz Cassandry, którym jej siostra dobiła ogra. Cassandra i Sophitia podeszły do siebie i płacząc, przytuliły się mocno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz