Tytuł: Kosmiczna Rozkosz część 3
Z: Twórczność Własna
Rating: NC-17
Uwagi: Yuri, gwałt
Keiko
powoli wracała do normy, już nie drżała a zęby nie szczękały już przy
każdym słowie. Yui trzymała ją i masowała jej dłonie,nadając im znowu
czucie. Rebeca i Amanda zastanawiały się co dalej. Obawiały się, że
porywacze chcą je rozdzielić. Los Kei pozostawał nieznany. Pocieszały
się faktem, że gdyby chciano je zabić, można było uczynić to szybciej i
wcześniej a nie czekać z tym. Tortury? Ale co takiego mogłaby chcieć
dowiedzieć się od nich Dazierre? To było bez sensu.
- Wiesz co, martwi mnie to – powiedziała w końcu Amanda –ale chyba mam pomysł.
- To znaczy?
-
Myślę, że ona może próbować przeciągnąć nas na swoją stronę. Razem nie
dałaby rady, nawzajem byśmy się wspierały. Ale pojedynczo,kto wie, co
może obiecywać? Każdy ma jakieś marzenia czy pragnienia, sama wiesz.
- Chyba nie myślisz, że Kei tak po prostu nas zdradzi?Przecież ona wie, co tu jest grane.
- Tak mi się wydaje. Ale pamiętaj, że naszą przeciwniczką jest kobieta, która nie jest głupia.
- Czyli co twoim zdaniem powinniśmy zrobić?
- Nie ulegać. Nie dać się oszukać żadnym złudzeniom i obietnicom.
- Ale to je tylko rozeźli. Myślę, że lepiej byłoby udać uległość, wejść w ich zaufanie a potem dopiero zaatakować.
- To też może być dobry pomysł, ale…
Ich
rozmowę przerwał szum podnoszącej się ściany. W wejściu stały trzy
kobiety z pałkami w dłoniach. Jedna z nich wskazała swoją na Rebecę i
dała znać, aby poszła za nią.
- Wy cholerne… - jęknęła Keiko – Rebeca… nie daj się.
- Się wie – Rebeca uśmiechnęła się do trójki podwładnych –Wy też.
Przez
chwilę widziały jeszcze jej uśmiech, po czym drzwi zamknęły się.
Kobiety w milczeniu prowadziły Rebecę przez korytarze. Usiłowała
nawiązać z nimi rozmowę, spytać, ale odpowiadała jej cisza. O walce
nawet nie myślała, była otoczona i pewnie powaliłaby jedną
przeciwniczkę, ale dwie pozostałe zdążyłyby ją porazić. Rozglądała się,
szukając wzrokiem czegoś, co mogłoby jej posłużyć jako broń. Niestety,
niczego takiego nie było. W końcu wprowadzono ją do sali. Była ciemna.
Rebeca nie widziała wiele, a gdy zamknęły się za nią drzwi, otoczyła ją
zupełna ciemność. Trzy kobiety pozostały na zewnątrz. Była sama.
Rebeca
oparła się o ścianę za jej plecami, oddychając płytko. Starała się
słuchać, wychwycić jakikolwiek dźwięk. Cokolwiek, ktokolwiek tu był. Bo
po co im było zamykać ją samą w takim pomieszczeniu? Nie bała się
ciemności, nie miała klaustrofobii. Wtedy usłyszała kroki. Ktoś zbliżał
się do niej, coś lekko stukało z każdym krokiem. Rebeca przyjęła postawę
bojową i odsunęła się po cichu z miejsca, w którym stała. Usiłowała
zlokalizować drugą osobę po jej krokach. Nie wiedziała, kto to, ale
uznała, że lepiej będzie najpierw zaatakować i obezwładnić a dopiero
potem zadawać pytania. Szanse na spotkanie w takim miejscu wroga były większe niż na spotkanie przyjaciela.
Wtedy
z ciemności coś wystrzeliło. Smukła dłoń o wielkiej sile zamknęła się
na szyi rudej Yarrbino, unosząc szamoczącą się dziewczynę do góry.
Rebeca chwyciła dłoń i starała się ją zmusić do puszczenia jej, ale jej
wysiłki nie dawały rezultatu.
- Unghmm… puść… -
kopała na oślep. Dłoń zaciskała się na jej szyi. W końcu któreś z jej
kopnięć musiało trafić, bo uchwyt poluzował się. Łapiąc powietrze jak
ryba wyrzucona z wody, Rebeca upadła na ziemię.
Odruchowo odskoczyła dalej. Kimkolwiek był przeciwnik, był zapewne od
niej silniejszy. Ale siła to nie wszystko.Celując na oślep, Rebeca
kopnęła wysoko, licząc że trafi. Ale gdy jej noga prawie osiągnęła cel,
czyjaś dłoń chwyciła ją za kostkę. Wykręcając ją, obaliła Rebecę na
ziemię. Wszystko wskazywało na to, że przeciwnik ją doskonale widział.
Chociaż
bolała ją kostka, Rebeca nie traciła czasu. Skoczyła przed siebie z
wyciągniętymi pięściami. Zwarli się w szamotaninie. Rebeca zadawała
uderzenia, powoli odkrywając, że osoba z którą walczy też jest chyba
kobietą. Budowa ciała wydawała się na to wskazywać, bo przeciwniczka nie
wydawała żadnego głosu. Turlały się po ziemi, szarpiąc i bijąc
wściekle. W końcu Rebece udało się przewrócić przeciwniczkę na ziemię.
Klęknęła nad nią,żeby uderzyć z całej siły pięścią.
Wtedy
w całej sali rozbłysło światło. Blask oślepił Yarrbino o czerwonych
włosach. Zasłoniła odruchowo ręką oczy. Po chwili światło zgasło
ponownie. Ale wtedy przeciwniczka uderzyła ją pięściami w boki głowy.
Rebece zaszumiało w uszach, przed oczami tańczyły jej gwiazdy. Poczuła,
jak ktoś ją chwyta. Dłonie przeciwniczki opadły na jej ramiona a nogi
zacisnęły się na jej taliijak kleszcze. Kobieta przycisnęła swoje ciało
do ciała Rebeci. Ta powoli odzyskiwała wzrok. Widziała kontur ciała
tamtej. I wtedy poczuła coś, co ją naprawdę przeraziło.
Ich
ciała ocierały się o siebie, także w tych najbardziej intymnych
miejscach. Rebeca poczuła nagle wypustkę. Coś zimnego dotykało jej
piczki. Była co prawda chroniona przez pancerz, ale czuła to. Czubek
czegoś dotykał ją tam, jakby próbował przerwać jej zbroję wedrzeć się do
środka.Kobieta była ciasno przyciśnięta do Rebeci, uniemożliwiając jej
ruch.Przywódczyni Yarrbino wciąż była jeszcze nieco oszołomiona, ale
odzyskiwała powoli przytomność i sprawność. I wtedy…
Ku
jej zaskoczeniu i przerażeniu, to coś przebiło jej pancerz. Zimy
przedmiot rozerwał jej zbroję i wdarł się do środka. Materiał majtek nie
była dla niego przeszkodą. Chwilę później rozwarł brutalnie jej wargi
sromowe i wszedł do środka, zrywając ostatnią przeszkodę, jaką była
błona dziewicza Rebeci. Krzyknęła głośno, gdy rozdziewiczono ją. Zimny
przedmiot penetrował ją, wchodząc raz głębiej raz płycej, zgodnie z
ruchem ud kobiety uwieszonej na niej. Rebeca płakała z bólu i poniżenia.
Nie mogła tego w żaden sposób zatrzymać. Nie tak wyobrażała sobie swój
„pierwszy raz”. Jęczała, gdy każde kolejne pchnięcie było coraz
mocniejsze. Jej pogromczyni cały czas była zupełnie cicho, co dodawało
wszystkiemu dodatkowego wrażenia czegoś nieludzkiego. Pracowała jak
maszyna, gwałcąc Rebecę i z każdym kolejnym pchnięciem dewastując jej
dumę i pewność siebie. Nie było tu gazu, na który można by zrzucić winę.
Rebeca miała świadomość, że przegrała walkę. Była słabsza i stała się
łupem silniejszego. Nie miała prawa protestować. Ta, która wygrała,mogła
z nią zrobić co chciała. To był przywilej zwycięzcy.
-
Oughhmmmmm… - Rebeca jęknęła przeciągle, gdy kolejne pchnięcie rzuciło
ją na skraj rozkoszy. Początkowo wszystko w środku ją bolało,ale teraz
ból powoli zastępowała rozkosz. Nie była nawet pewna czym jest to coś,
co porusza się w niej. Poruszało się natomiast coraz szybciej i
szybciej. Rebeca krzyczała i jęczała donośnie, by w końcu osiągnąć
orgazm. Nie tylko jeden. Kolejne orgazmy z siłą karabinu maszynowego
wysysały z niej soki. Cała fontanna pryskała spomiędzy jej nóg.
Porzucona na ziemię, ciężko dyszała. Nie dano jej czasu na odpoczynek.
Poczuła, jak ktoś zrywa z niej tylną część zbroi.
-
Nie… nie tam… niee! – krzyknęła, ale mocne uderzenie uciszyło ją.
Kobieta w milczeniu obaliła Rebecę na brzuch, uniosła jej tyłek i wdarła
się w niego sztucznym penisem.
-
Yeaaaarghhhhh! – Rebeca krzyknęła z bólu. Czuła, jakby ktoś wpychał jej
tam gruby pręt. Płakała, nie miała siły protestować, czuła się
całkowicie upokorzona i zdominowana. Resztkami sił chwytała się pamięci o
swoich podwładnych, ale nie zmniejszało to bólu, jaki odczuwała jej
dupa,gwałcona brutalnie przez jej przeciwniczkę. Starała się utrzymać,
zachować jakieś resztki godności. Ale o ile poprzednio czuła jeszcze
jakąś przyjemność,to teraz tylko ból. Ból i wstyd, bo nawet nie
wiedziała, że w tak obrzydliwy sposób można to robić. Słyszała, że robią
tak mężczyźni, którzy uprawiają seks z innymi mężczyznami, ale żeby
kobietę…
Ciśnięta na ziemię, jak zużyta i
zepsuta zabawka, Rebeca dyszała i płakała. Kobieta wyszła z niej,
światło zapaliło się. Rozległ się śmiech. Rebeca uniosła zapuchniętą od
łez twarz i spojrzała w kierunku, z którego dochodził śmiech…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz