czwartek, 7 czerwca 2012

(Twórczność Własna) Kosmiczna Rozkosz 3


Tytuł: Kosmiczna Rozkosz część 3
Z: Twórczność Własna
Rating: NC-17
Uwagi: Yuri, gwałt

Keiko powoli wracała do normy, już nie drżała a zęby nie szczękały już przy każdym słowie. Yui trzymała ją i masowała jej dłonie,nadając im znowu czucie. Rebeca i Amanda zastanawiały się co dalej. Obawiały się, że porywacze chcą je rozdzielić. Los Kei pozostawał nieznany. Pocieszały się faktem, że gdyby chciano je zabić, można było uczynić to szybciej i wcześniej a nie czekać z tym. Tortury? Ale co takiego mogłaby chcieć dowiedzieć się od nich Dazierre? To było bez sensu.
- Wiesz co, martwi mnie to – powiedziała w końcu Amanda –ale chyba mam pomysł.
- To znaczy?
- Myślę, że ona może próbować przeciągnąć nas na swoją stronę. Razem nie dałaby rady, nawzajem byśmy się wspierały. Ale pojedynczo,kto wie, co może obiecywać? Każdy ma jakieś marzenia czy pragnienia, sama wiesz.
- Chyba nie myślisz, że Kei tak po prostu nas zdradzi?Przecież ona wie, co tu jest grane.
- Tak mi się wydaje. Ale pamiętaj, że naszą przeciwniczką jest kobieta, która nie jest głupia.
- Czyli co twoim zdaniem powinniśmy zrobić?
- Nie ulegać. Nie dać się oszukać żadnym złudzeniom i obietnicom.
- Ale to je tylko rozeźli. Myślę, że lepiej byłoby udać uległość, wejść w ich zaufanie a potem dopiero zaatakować.
- To też może być dobry pomysł, ale…
Ich rozmowę przerwał szum podnoszącej się ściany. W wejściu stały trzy kobiety z pałkami w dłoniach. Jedna z nich wskazała swoją na Rebecę i dała znać, aby poszła za nią.
- Wy cholerne… - jęknęła Keiko – Rebeca… nie daj się.
- Się wie – Rebeca uśmiechnęła się do trójki podwładnych –Wy też.

Przez chwilę widziały jeszcze jej uśmiech, po czym drzwi zamknęły się. Kobiety w milczeniu prowadziły Rebecę przez korytarze. Usiłowała nawiązać z nimi rozmowę, spytać, ale odpowiadała jej cisza. O walce nawet nie myślała, była otoczona i pewnie powaliłaby jedną przeciwniczkę, ale dwie pozostałe zdążyłyby ją porazić. Rozglądała się, szukając wzrokiem czegoś, co mogłoby jej posłużyć jako broń. Niestety, niczego takiego nie było. W końcu wprowadzono ją do sali. Była ciemna. Rebeca nie widziała wiele, a gdy zamknęły się za nią drzwi, otoczyła ją zupełna ciemność. Trzy kobiety pozostały na zewnątrz. Była sama.
Rebeca oparła się o ścianę za jej plecami, oddychając płytko. Starała się słuchać, wychwycić jakikolwiek dźwięk. Cokolwiek, ktokolwiek tu był. Bo po co im było zamykać ją samą w takim pomieszczeniu? Nie bała się ciemności, nie miała klaustrofobii. Wtedy usłyszała kroki. Ktoś zbliżał się do niej, coś lekko stukało z każdym krokiem. Rebeca przyjęła postawę bojową i odsunęła się po cichu z miejsca, w którym stała. Usiłowała zlokalizować drugą osobę po jej krokach. Nie wiedziała, kto to, ale uznała, że lepiej będzie najpierw zaatakować i obezwładnić a dopiero potem zadawać pytania. Szanse na spotkanie w takim miejscu wroga były  większe niż na spotkanie przyjaciela.

Wtedy z ciemności coś wystrzeliło. Smukła dłoń o wielkiej sile zamknęła się na szyi rudej Yarrbino, unosząc szamoczącą się dziewczynę do góry. Rebeca chwyciła dłoń i starała się ją zmusić do puszczenia jej, ale jej wysiłki nie dawały rezultatu.
- Unghmm… puść… - kopała na oślep. Dłoń zaciskała się na jej szyi. W końcu któreś z jej kopnięć musiało trafić, bo uchwyt poluzował się. Łapiąc powietrze jak ryba wyrzucona z wody, Rebeca upadła na ziemię. Odruchowo odskoczyła dalej. Kimkolwiek był przeciwnik, był zapewne od niej silniejszy. Ale siła to nie wszystko.Celując na oślep, Rebeca kopnęła wysoko, licząc że trafi. Ale gdy jej noga prawie osiągnęła cel, czyjaś dłoń chwyciła ją za kostkę. Wykręcając ją, obaliła Rebecę na ziemię. Wszystko wskazywało na to, że przeciwnik ją doskonale widział.
Chociaż bolała ją kostka, Rebeca nie traciła czasu. Skoczyła przed siebie z wyciągniętymi pięściami. Zwarli się w szamotaninie. Rebeca zadawała uderzenia, powoli odkrywając, że osoba z którą walczy też jest chyba kobietą. Budowa ciała wydawała się na to wskazywać, bo przeciwniczka nie wydawała żadnego głosu. Turlały się po ziemi, szarpiąc i bijąc wściekle. W końcu Rebece udało się przewrócić przeciwniczkę na ziemię. Klęknęła nad nią,żeby uderzyć z całej siły pięścią.
Wtedy w całej sali rozbłysło światło. Blask oślepił Yarrbino o czerwonych włosach. Zasłoniła odruchowo ręką oczy. Po chwili światło zgasło ponownie. Ale wtedy przeciwniczka uderzyła ją pięściami w boki głowy. Rebece zaszumiało w uszach, przed oczami tańczyły jej gwiazdy. Poczuła, jak ktoś ją chwyta. Dłonie przeciwniczki opadły na jej ramiona a nogi zacisnęły się na jej taliijak kleszcze. Kobieta przycisnęła swoje ciało do ciała Rebeci. Ta powoli odzyskiwała wzrok. Widziała kontur ciała tamtej. I wtedy poczuła coś, co ją naprawdę przeraziło.
Ich ciała ocierały się o siebie, także w tych najbardziej intymnych miejscach. Rebeca poczuła nagle wypustkę. Coś zimnego dotykało jej piczki. Była co prawda chroniona przez pancerz, ale czuła to. Czubek czegoś dotykał ją tam, jakby próbował przerwać jej zbroję wedrzeć się do środka.Kobieta była ciasno przyciśnięta do Rebeci, uniemożliwiając jej ruch.Przywódczyni Yarrbino wciąż była jeszcze nieco oszołomiona, ale odzyskiwała powoli przytomność i sprawność. I wtedy…
Ku jej zaskoczeniu i przerażeniu, to coś przebiło jej pancerz. Zimy przedmiot rozerwał jej zbroję i wdarł się do środka. Materiał majtek nie była dla niego przeszkodą. Chwilę później rozwarł brutalnie jej wargi sromowe i wszedł do środka, zrywając ostatnią przeszkodę, jaką była błona dziewicza Rebeci. Krzyknęła głośno, gdy rozdziewiczono ją. Zimny przedmiot penetrował ją, wchodząc raz głębiej raz płycej, zgodnie z ruchem ud kobiety uwieszonej na niej. Rebeca płakała z bólu i poniżenia. Nie mogła tego w żaden sposób zatrzymać. Nie tak wyobrażała sobie swój „pierwszy raz”. Jęczała, gdy każde kolejne pchnięcie było coraz mocniejsze. Jej pogromczyni cały czas była zupełnie cicho, co dodawało wszystkiemu dodatkowego wrażenia czegoś nieludzkiego. Pracowała jak maszyna, gwałcąc Rebecę i z każdym kolejnym pchnięciem dewastując jej dumę i pewność siebie. Nie było tu gazu, na który można by zrzucić winę. Rebeca miała świadomość, że przegrała walkę. Była słabsza i stała się łupem silniejszego. Nie miała prawa protestować. Ta, która wygrała,mogła z nią zrobić co chciała. To był przywilej zwycięzcy.

- Oughhmmmmm… - Rebeca jęknęła przeciągle, gdy kolejne pchnięcie rzuciło ją na skraj rozkoszy. Początkowo wszystko w środku ją bolało,ale teraz ból powoli zastępowała rozkosz. Nie była nawet pewna czym jest to coś, co porusza się w niej. Poruszało się natomiast coraz szybciej i szybciej. Rebeca krzyczała i jęczała donośnie, by w końcu osiągnąć orgazm. Nie tylko jeden. Kolejne orgazmy z siłą karabinu maszynowego wysysały z niej soki. Cała fontanna pryskała spomiędzy jej nóg. Porzucona na ziemię, ciężko dyszała. Nie dano jej czasu na odpoczynek. Poczuła, jak ktoś zrywa z niej tylną część zbroi.

- Nie… nie tam… niee! – krzyknęła, ale mocne uderzenie uciszyło ją. Kobieta w milczeniu obaliła Rebecę na brzuch, uniosła jej tyłek i wdarła się w niego sztucznym penisem.
- Yeaaaarghhhhh! – Rebeca krzyknęła z bólu. Czuła, jakby ktoś wpychał jej tam gruby pręt. Płakała, nie miała siły protestować, czuła się całkowicie upokorzona i zdominowana. Resztkami sił chwytała się pamięci o swoich podwładnych, ale nie zmniejszało to bólu, jaki odczuwała jej dupa,gwałcona brutalnie przez jej przeciwniczkę. Starała się utrzymać, zachować jakieś resztki godności. Ale o ile poprzednio czuła jeszcze jakąś przyjemność,to teraz tylko ból. Ból i wstyd, bo nawet nie wiedziała, że w tak obrzydliwy sposób można to robić. Słyszała, że robią tak mężczyźni, którzy uprawiają seks z innymi mężczyznami, ale żeby kobietę…
Ciśnięta na ziemię, jak zużyta i zepsuta zabawka, Rebeca dyszała i płakała. Kobieta wyszła z niej, światło zapaliło się. Rozległ się śmiech. Rebeca uniosła zapuchniętą od łez twarz i spojrzała w kierunku, z którego dochodził śmiech…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz