czwartek, 7 czerwca 2012

(Twórczość Własna) Kosmiczna Rozkosz 4


Tytuł: Kosmiczna Rozkosz 4
Z: Twórczość Własna
Rating: PG-13

- Cholera, dziewczyny, mówię wam, powybierają nas pojedynczo i przerobią na karmę dla zwierząt albo inny syf – Keiko stała już na nogach. Yui i Amanda siedziały na ziemi. Minęło już dużo czasu, odkąd zabrano Kei i Rebecę.
- Masz lepszy pomysł? – spytała Amanda – Widziałaś sama najlepiej, że walczyć z nimi nie ma sensu.
- No kurwa, nawet mi nie przypominaj. Ale słuchajcie – po Kei przyszło ich sześć, po Rebecę trzy. Jeśli teraz przyjdą trzy albo mniej to może dałybyśmy im radę.
- To ma sens – Yui błysnęły oczy – Jakby zaatakować na raz,każda wzięłaby jedną.
- W zasadzie nie mamy nic do stracenia – Amanda przyznała im rację.

Czekały w milczeniu i skupieniu. Amanda i Yui usiadły w kątach niedaleko wejścia a Keiko leżała na ziemi, udając ciągle sparaliżowaną.Czas wlókł się nieubłaganie wolno. Żadna z Yarrbino nie wiedziała, czy to się ma szanse udać, ale wierzyły, że to ich ostatnia szansa. Wreszcie, po nieznośnie długim oczekiwaniu, szum unoszących się drzwi oznajmił im, że oto nadeszła chwila. Do sali weszły trzy kobiety. Ponownie nie odzywając się,podeszły do leżącej po środku Keiko.
To był właściwy moment. Dziewczyna o niebieskich włosach zaatakowała, podcinając pierwszą z kobiet. W tej samej chwili Yui i Amanda wyskoczyły w z rogów, opadając na plecy dwóm kolejnym. Amanda kopnęła z całej siły jedną, przez chwilę nawet bała się, że mogła złamać jej kręgosłup. Yui założyła następnej na szyję klina, by zaraz złapać ją za rękę i wytrząść z niej pałkę. Keiko wylądowała na powalonej przez nią kobiecie i złapała trzymaną przez nią poprzednio elektryczną pałkę.
- Żryj to, suko! – rzuciła i pchnęła nią pomiędzy nogi tamtej. Zaskwierczało, kobieta otworzyła szeroko usta, ale nie dobiegł z nich żaden dźwięk. Keiko cofnęła zaraz pałkę, nie chcąc jej zabić. Jej przeciwniczka leżała nieprzytomna, a z pomiędzy jej nóg unosiła się niewielka smuga dymu.
Amanda podeszła do pokonanej, która właśnie się podnosiła i posłała kolejne uderzenie, tym razem w głowę. Yui obaliła swoją przeciwniczkę na ziemię, wyrwała jej pałkę i przeleciała nią przez jej plecy. Elektryczność uśpiła ją na długo. Trójka Yarrbino spojrzała na siebie z zadowoleniem.Trzymając pałki, wybiegły na zewnątrz.
- Nie przesadziłaś? – spytała Amanda, patrząc na Keiko z wyrzutem.
- Następnym razem sama spróbuj tych kilkuset woltów a potem pomówimy. Jak dopadnę tą cała Dazierre, wsadzę jej tą pałkę w dupę.
- Musimy znaleźć Rebecę i Kei – Yui przerwała im – Gdyby spytać ich… - obróciła się ku leżącym na podłodze celi kobietom.
- Daj se luz, to cholerne niemowy – Keiko pokręciła głową –Wpieprzyłam jej tą pałę w pizdę, a nawet nie pisnęła.
- No to gdzie w takim razie?
- Przed siebie, kurwa. A jak ktoś nam wlezie w drogę, to poczęstujemy go elektrowstrząsami.
Ruszyły przez korytarz bazy, idąc szybko ale i ostrożnie.Nigdzie nie było śladu życia. Nie było słychać żadnych innych dźwięków poza ich krokami. Opustoszała baza sprawiała upiorne wrażenie, jakby była nawiedzona.Większość drzwi była pozamykana. Trójka dziewczyn po kilkunastu minutach zatrzymała się.
- To nic nie da – Amanda westchnęła – latamy bez planu, na ślepo. Możemy nawet krążyć w kółko i nie wiedzieć o tym.
- Masz lepszy pomysł – spytała Keiko.
- Może powinnyśmy jakoś znaczyć drogę?  - zaproponowała Yui – jakieś strzałki na ścianach, no wiecie…
- To nawet nie takie głupie… Kurwa, co jest? – przerwała, bo usłyszała znajomy syk – Dziewczyny, spierdalamy stąd!
Yui i Amanda nie potrzebowały dodatkowej zachęty. Cała trójka Yarrbino rzuciła się przed siebie, byle dalej od miejsca, gdzie wpuszczano gaz. Gdy znalazły się za zakrętem, nagle podłoga zapadła się pod nimi. Z krzykiem poleciały w dół, każda w inną stronę. Ślizgając się po metalowej rampie, starały się złapać czegoś, zatrzymać, ale na próżno. Gdy wylądowały, każda była w innym miejscu.

Amanda podniosła się powoli z ziemi, ocierając bolący zadek,na którym wylądowała. Spojrzała przed siebie. Znajdowała się w eleganckim pokoju, urządzonym ze smakiem i gustem. Meble jakby z bogatego salonu, za szybą barku kolekcja butelek wina, miękki dywan, obrazy na ścianach… Co to było za miejsce?
- Witaj, ślicznotko – usłyszała głos. Spojrzała. Na obitym skórą fotelu siedziała kobieta o ciemnych, krótkich włosach, które zdobił złoty diadem, kształtem przypominający nieco rogi. Miała na sobie obcisły czarny strój z dużym dekoltem. Na ramiona opadała jej krótka, szara peleryna. Amanda poznała tę twarz ze zdjęć, które oglądała podczas briefingu.
- Dazierre – powiedziała wstając. Pałka wypadała jej z rąk podczas upadku i nie wiedziała, gdzie jest. Tamta nie miała co prawda też niczego, co by wyglądało na broń. Amanda wstała, patrząc na kobietę uważnie. Gdyby udało się ją zaskoczyć…
- Zanim zaczniemy rozmowę, chciałabym ci coś pokazać – na jednej ze ścian rozbłysł ekran. Amanda otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia.Widziała na nim Rebecę, która klęczała na ziemi. Jest pancerz był w strzępach. Ku niej zbliżała się kobieta odziana w czarny, jednoczęściowy, ciasny, wykonany jakby z latexu, strój. Rebeca skuliła się na ziemi i cichym głosem błagała o litość.
- Proszę… już nie… nie… będę grzeczna… nie więcej…
- Ty… - Amanda spojrzała na Dazierre – Coś ty jej zrobiła?
- Ja? Nic. Nawet jej nie dotknęłam. Jedna z moich dziewcząt stoczyła z nią pojedynek i wygrała. Teraz twoja przyjaciółka jest jej własnością.
- Twoich dziewcząt?
- Owszem. Dałam im wolność. Wyzwoliłam je od parszywego,męskiego świata. Mężczyźni są naszymi wrogami, moja droga. Spójrz, to ja zaprojektowałam tę stację, stworzyłam koncepcję tej wyprawy, zaplanowałam cały projekt. I co? Zostałam zastępcą kierownika. Bo wszystkim kierować musiał facet. Przez całe życie tak było – zawsze byłam na drugim miejscu, bo z przodu musiał być typ z fiutem. Ale to się zmieni. Tu już się zmieniło.
- Zabiłaś wszystkich mężczyzn, którzy tu pracowali?
- Nie… żyją i mają się dobrze… Zresztą, sama ich już spotkałaś.
- Sama… ale… o nie…
- Tak, dziewczynko. Trochę chirurgii, żeby usunąć to i owo,w tym i struny głosowe, dawka hormonów, powiększenie tego i tamtego, solidne pranie umysłu i samce zmieniły się w oddział posłusznych mi samic. Za to kobiety, które tworzyły ze mną personel bazy, dołączyły do mnie od razu. Spójrz na tą tam – wskazała ekran – na Ziemi była zahukaną sekretareczką. Teraz powaliła na łopatki wojowniczkę. Pokonała i zdominowała ją własnymi rękami.
- Niiiieee! – rozległ się krzyk Rebeci, kiedy jej pogromczyni rzuciła ją na ziemię i rozsunęła jej szeroko nogi.
- Wypuść ją! – krzyknęła Amanda – Czego chcesz w zamian?
- O, szybko łapiesz, kochana – Dazierre podniosła nadajnik, powiedziała coś do niego, a tamta zatrzymała się, zostawiając Rebecę. Rudowłosa przywódczyni Yarrbino szybko skuliła się, drżąc.
- Przydałaby mi się osobista służąca – kontynuowała Dazierre– nie z tych wypranych z myśli różowych idiotek, które kiedyś  były samcami, ale normalna, myśląca służąca. Jesteś rozsądna. Zgódź się, a właścicielka twojej koleżanki będzie ją dobrze traktowała. Ja ciebie zresztą też.
- Ale…
- Wiem, że przybyłyście tu mnie zabić albo schwytać. Jesteście jednak kobietami, więc nie chcę z wami robić tego, co zrobiłam z tymi obrzydliwymi samcami. Dlatego daję ci szansę.
Amanda zastanawiała się, ale obraz Rebeci na ekranie sprawiał, że w końcu zdecydowała się.
- Dobrze – odparła – Przyjmuję twoje warunki.
- Wiedziałam – Dazierre oblizała wargi – No to chodź tutaj,klęknij i pocałuj moje stopy na znak oddania.
Wciąż niepewna Amanda podeszła bliżej, uklękła przed kobietą, którą miała zadanie pojmać. Na czworakach podeszła do niej. Jedną ręką podniosła do ust lśniący trzewik Dazierre i pocałowała go, powoli i z oddaniem. Gdy składała pocałunek, Dazierre uśmiechała się szeroko.

W tym samym czasie na ekranie w innej sali obserwowała to wszystko Rebeca. Pobita i zdominowana, patrzyła z przerażeniem, jak Amanda z własnej woli ulega Dazierre, nie walcząc ani nie stawiając żadnego oporu.Pochyliła głowę. Zrozumiała, że z kimś takim nie można walczyć. Jej pogromczyni podeszła i złapała ją za czerwone włosy, ciągnąc po podłodze w sobie tylko znanym kierunku. Choć Rebecę bolało, nie miała odwagi stawiać oporu, bo mogła się tylko spodziewać tego, co może zrobić jej ta kobieta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz