Tytuł: Kosmiczna Rozkosz 4
Z: Twórczość Własna
Rating: PG-13
-
Cholera, dziewczyny, mówię wam, powybierają nas pojedynczo i przerobią
na karmę dla zwierząt albo inny syf – Keiko stała już na nogach. Yui i
Amanda siedziały na ziemi. Minęło już dużo czasu, odkąd zabrano Kei i
Rebecę.
- Masz lepszy pomysł? – spytała Amanda – Widziałaś sama najlepiej, że walczyć z nimi nie ma sensu.
-
No kurwa, nawet mi nie przypominaj. Ale słuchajcie – po Kei przyszło
ich sześć, po Rebecę trzy. Jeśli teraz przyjdą trzy albo mniej to może
dałybyśmy im radę.
- To ma sens – Yui błysnęły oczy – Jakby zaatakować na raz,każda wzięłaby jedną.
- W zasadzie nie mamy nic do stracenia – Amanda przyznała im rację.
Czekały
w milczeniu i skupieniu. Amanda i Yui usiadły w kątach niedaleko
wejścia a Keiko leżała na ziemi, udając ciągle sparaliżowaną.Czas wlókł
się nieubłaganie wolno. Żadna z Yarrbino nie wiedziała, czy to się ma
szanse udać, ale wierzyły, że to ich ostatnia szansa. Wreszcie, po
nieznośnie długim oczekiwaniu, szum unoszących się drzwi oznajmił im, że
oto nadeszła chwila. Do sali weszły trzy kobiety. Ponownie nie
odzywając się,podeszły do leżącej po środku Keiko.
To
był właściwy moment. Dziewczyna o niebieskich włosach zaatakowała,
podcinając pierwszą z kobiet. W tej samej chwili Yui i Amanda wyskoczyły
w z rogów, opadając na plecy dwóm kolejnym. Amanda kopnęła z całej siły
jedną, przez chwilę nawet bała się, że mogła złamać jej kręgosłup. Yui
założyła następnej na szyję klina, by zaraz złapać ją za rękę i wytrząść
z niej pałkę. Keiko wylądowała na powalonej przez nią kobiecie i
złapała trzymaną przez nią poprzednio elektryczną pałkę.
-
Żryj to, suko! – rzuciła i pchnęła nią pomiędzy nogi tamtej.
Zaskwierczało, kobieta otworzyła szeroko usta, ale nie dobiegł z nich
żaden dźwięk. Keiko cofnęła zaraz pałkę, nie chcąc jej zabić. Jej
przeciwniczka leżała nieprzytomna, a z pomiędzy jej nóg unosiła się
niewielka smuga dymu.
Amanda podeszła do
pokonanej, która właśnie się podnosiła i posłała kolejne uderzenie, tym
razem w głowę. Yui obaliła swoją przeciwniczkę na ziemię, wyrwała jej
pałkę i przeleciała nią przez jej plecy. Elektryczność uśpiła ją na
długo. Trójka Yarrbino spojrzała na siebie z zadowoleniem.Trzymając
pałki, wybiegły na zewnątrz.
- Nie przesadziłaś? – spytała Amanda, patrząc na Keiko z wyrzutem.
- Następnym razem sama spróbuj tych kilkuset woltów a potem pomówimy. Jak dopadnę tą cała Dazierre, wsadzę jej tą pałkę w dupę.
- Musimy znaleźć Rebecę i Kei – Yui przerwała im – Gdyby spytać ich… - obróciła się ku leżącym na podłodze celi kobietom.
- Daj se luz, to cholerne niemowy – Keiko pokręciła głową –Wpieprzyłam jej tą pałę w pizdę, a nawet nie pisnęła.
- No to gdzie w takim razie?
- Przed siebie, kurwa. A jak ktoś nam wlezie w drogę, to poczęstujemy go elektrowstrząsami.
Ruszyły
przez korytarz bazy, idąc szybko ale i ostrożnie.Nigdzie nie było śladu
życia. Nie było słychać żadnych innych dźwięków poza ich krokami.
Opustoszała baza sprawiała upiorne wrażenie, jakby była
nawiedzona.Większość drzwi była pozamykana. Trójka dziewczyn po
kilkunastu minutach zatrzymała się.
- To nic nie da – Amanda westchnęła – latamy bez planu, na ślepo. Możemy nawet krążyć w kółko i nie wiedzieć o tym.
- Masz lepszy pomysł – spytała Keiko.
- Może powinnyśmy jakoś znaczyć drogę? - zaproponowała Yui – jakieś strzałki na ścianach, no wiecie…
- To nawet nie takie głupie… Kurwa, co jest? – przerwała, bo usłyszała znajomy syk – Dziewczyny, spierdalamy stąd!
Yui
i Amanda nie potrzebowały dodatkowej zachęty. Cała trójka Yarrbino
rzuciła się przed siebie, byle dalej od miejsca, gdzie wpuszczano gaz.
Gdy znalazły się za zakrętem, nagle podłoga zapadła się pod nimi. Z
krzykiem poleciały w dół, każda w inną stronę. Ślizgając się po
metalowej rampie, starały się złapać czegoś, zatrzymać, ale na próżno.
Gdy wylądowały, każda była w innym miejscu.
Amanda
podniosła się powoli z ziemi, ocierając bolący zadek,na którym
wylądowała. Spojrzała przed siebie. Znajdowała się w eleganckim pokoju,
urządzonym ze smakiem i gustem. Meble jakby z bogatego salonu, za szybą
barku kolekcja butelek wina, miękki dywan, obrazy na ścianach… Co to
było za miejsce?
- Witaj, ślicznotko –
usłyszała głos. Spojrzała. Na obitym skórą fotelu siedziała kobieta o
ciemnych, krótkich włosach, które zdobił złoty diadem, kształtem
przypominający nieco rogi. Miała na sobie obcisły czarny strój z dużym
dekoltem. Na ramiona opadała jej krótka, szara peleryna. Amanda poznała
tę twarz ze zdjęć, które oglądała podczas briefingu.
-
Dazierre – powiedziała wstając. Pałka wypadała jej z rąk podczas upadku
i nie wiedziała, gdzie jest. Tamta nie miała co prawda też niczego, co
by wyglądało na broń. Amanda wstała, patrząc na kobietę uważnie. Gdyby
udało się ją zaskoczyć…
- Zanim zaczniemy
rozmowę, chciałabym ci coś pokazać – na jednej ze ścian rozbłysł ekran.
Amanda otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia.Widziała na nim Rebecę,
która klęczała na ziemi. Jest pancerz był w strzępach. Ku niej zbliżała
się kobieta odziana w czarny, jednoczęściowy, ciasny, wykonany jakby z
latexu, strój. Rebeca skuliła się na ziemi i cichym głosem błagała o
litość.
- Proszę… już nie… nie… będę grzeczna… nie więcej…
- Ty… - Amanda spojrzała na Dazierre – Coś ty jej zrobiła?
-
Ja? Nic. Nawet jej nie dotknęłam. Jedna z moich dziewcząt stoczyła z
nią pojedynek i wygrała. Teraz twoja przyjaciółka jest jej własnością.
- Twoich dziewcząt?
-
Owszem. Dałam im wolność. Wyzwoliłam je od parszywego,męskiego świata.
Mężczyźni są naszymi wrogami, moja droga. Spójrz, to ja zaprojektowałam
tę stację, stworzyłam koncepcję tej wyprawy, zaplanowałam cały projekt. I
co? Zostałam zastępcą kierownika. Bo wszystkim kierować musiał facet.
Przez całe życie tak było – zawsze byłam na drugim miejscu, bo z przodu
musiał być typ z fiutem. Ale to się zmieni. Tu już się zmieniło.
- Zabiłaś wszystkich mężczyzn, którzy tu pracowali?
- Nie… żyją i mają się dobrze… Zresztą, sama ich już spotkałaś.
- Sama… ale… o nie…
-
Tak, dziewczynko. Trochę chirurgii, żeby usunąć to i owo,w tym i struny
głosowe, dawka hormonów, powiększenie tego i tamtego, solidne pranie
umysłu i samce zmieniły się w oddział posłusznych mi samic. Za to
kobiety, które tworzyły ze mną personel bazy, dołączyły do mnie od razu.
Spójrz na tą tam – wskazała ekran – na Ziemi była zahukaną
sekretareczką. Teraz powaliła na łopatki wojowniczkę. Pokonała i
zdominowała ją własnymi rękami.
- Niiiieee! – rozległ się krzyk Rebeci, kiedy jej pogromczyni rzuciła ją na ziemię i rozsunęła jej szeroko nogi.
- Wypuść ją! – krzyknęła Amanda – Czego chcesz w zamian?
-
O, szybko łapiesz, kochana – Dazierre podniosła nadajnik, powiedziała
coś do niego, a tamta zatrzymała się, zostawiając Rebecę. Rudowłosa
przywódczyni Yarrbino szybko skuliła się, drżąc.
- Przydałaby mi się osobista służąca – kontynuowała Dazierre– nie z tych wypranych z myśli różowych idiotek, które kiedyś były
samcami, ale normalna, myśląca służąca. Jesteś rozsądna. Zgódź się, a
właścicielka twojej koleżanki będzie ją dobrze traktowała. Ja ciebie
zresztą też.
- Ale…
-
Wiem, że przybyłyście tu mnie zabić albo schwytać. Jesteście jednak
kobietami, więc nie chcę z wami robić tego, co zrobiłam z tymi
obrzydliwymi samcami. Dlatego daję ci szansę.
Amanda zastanawiała się, ale obraz Rebeci na ekranie sprawiał, że w końcu zdecydowała się.
- Dobrze – odparła – Przyjmuję twoje warunki.
- Wiedziałam – Dazierre oblizała wargi – No to chodź tutaj,klęknij i pocałuj moje stopy na znak oddania.
Wciąż
niepewna Amanda podeszła bliżej, uklękła przed kobietą, którą miała
zadanie pojmać. Na czworakach podeszła do niej. Jedną ręką podniosła do
ust lśniący trzewik Dazierre i pocałowała go, powoli i z oddaniem. Gdy
składała pocałunek, Dazierre uśmiechała się szeroko.
W
tym samym czasie na ekranie w innej sali obserwowała to wszystko
Rebeca. Pobita i zdominowana, patrzyła z przerażeniem, jak Amanda z
własnej woli ulega Dazierre, nie walcząc ani nie stawiając żadnego
oporu.Pochyliła głowę. Zrozumiała, że z kimś takim nie można walczyć.
Jej pogromczyni podeszła i złapała ją za czerwone włosy, ciągnąc po
podłodze w sobie tylko znanym kierunku. Choć Rebecę bolało, nie miała
odwagi stawiać oporu, bo mogła się tylko spodziewać tego, co może zrobić
jej ta kobieta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz