czwartek, 7 czerwca 2012
(Międzywymiarowy Dom Uciech) Arwena
Najoryginalniejsza z postaci, według mnie, która znalazła pracę w Międzywymiarowym Domu Uciech, to bohaterka tego fanfika. A na liście zamówień kolejnych pracownic cały czas przybywa...
Rozdział 5: Arwena
- Nazwijmy to magią, jeśli będzie to ci pasowało – powiedział Vernon, siedząc naprzeciwko ubranej w długą, ciemno zielonkawą suknię, pięknej, smukłej kobiety, której długie, czarne włosy opadały na plecy. Chociaż zachowywała spokój na twarzy, to delikatne ruchy oczu wskazywały, że czuje się niepewnie. Jej trochę dłuższe od ludzkich uszy chwytały i analizowały słowa, które wypowiadał mężczyzna w niebieskim stroju.
- Tak, rozumiem. Uratowałeś mnie z pułapki, którą zastawiły na mój orszak trolle. Czy jesteś jednym z Valarów? Nie słyszałam nigdy o kimś twojego imienia, a moja babka, Galadriella, starannie mnie o nich uczyła.
- Nie. To trochę bardziej skomplikowane. Chyba nawet za bardzo, żebym ci to tłumaczył. Jest tu jednak ktoś, kto zrobi to lepiej. Ktoś, kogo dobrze znasz…
Arwena Udomiel, córka Elrona i małżonka Aragorna, króla Gondoru poruszyła się nerwowo na wygodnym, miękkim fotelu, który zajmowała. Ciągle nie do końca rozumiała, jak się tu znalazła i co to było za miejsce. Ze słów tego człowieka wynikało, że użył jakiejś magii żeby przenieść ją tutaj. Wiadomo jej było, że to „inny wymiar”, jak on to nazywał, miejsce, które znajduje się w przestrzeni obok jej świata. Nie rozumiała jednak, dlaczego się tu znalazła. I jak to możliwe, żeby śmiertelnik dysponował tak olbrzymią mocą. Nawet Galadriella, Gandalf czy Saruman nie potrafili by pewnie zrobić tego, co jemu się udało. Jej myśli jednak przerwał odgłos otwieranych drzwi.
Do środka weszła piękna kobieta o długich, złocisto jasnych włosach, które luźno opadały na jej ramiona. Miała na sobie długą, białą suknię ze srebrnymi wzorami. Dekolt był głęboki, a wycięcie na biodrach także. Arwena spojrzała na nią uważniej, bo było w jej niebieskich oczach coś bardzo znajomego. Skądś znała tą twarz, była jej bardzo bliska. Ale skąd?
- Witaj córko – powiedział miękkim, śpiewnym głosem. Arwena wstała z fotela. Nie mogła uwierzyć, że widzi przed sobą własną matkę. Kelebriana, żona Elronda, została ranna w zasadzce orków krótko po jej narodzinach i niedługo potem opuściła Śródziemie. Arwena prawie nie pamiętała własnej matki. Ale wystarczyło jedno spojrzenie, żeby nie miała żadnych wątpliwości. Tak, to musiała być jej matka. Podbiegła do niej i objęła ją, płacząc ze wzruszenia. Kelebriana głaskała delikatnie głowę swojej córki i szeptała jej do ucha, żeby nie płakała. Vernon patrzył i uśmiechał się. Dał obu kobietom chwilę, żeby mogły się cieszyć ze spotkania.
- Czy wytłumaczysz jej wszystko? – spytała Kelebriany.
- Tak, panie.
- Panie? – Arwena podniosła głowę. Nie mogła uwierzyć w to, że jej matka zwraca się do tego obcego mężczyzny tak, jakby był jej władcą.
- Tak córko, usiądź tutaj, muszę ci coś wyjaśnić.
- Zostawię was na razie same – powiedział Vernon, wstając z fotela i wychodząc z pokoju. Odwrócił się przy drzwiach jeszcze raz i wyszedł. Był zachwycony własnym planem i wierzył, że się powiedzie. Jeżeli tak, to już mógł myśleć o kolejnych kandydatkach. Ale wolał mieć najpierw pewność. Wrócił do swojego pokoju, włączył komputer i zaczął obserwować rozmowę matki z córką.
- To… niemożliwe – Arwena prawie krzyknęła, kiedy Kelebriana skończyła jej wszystko tłumaczyć. Elfia księżniczka nie mogła zrozumieć, jak jej matka stała się zwykłą… zwykłą… prostytutką w jakimś dziwnym miejscu. I czemu oczekiwała, że ona też się nią stanie. Była w za dużym szoku, żeby móc o tym myśleć. Patrzyła na Kelebrianę szeroko otwartymi oczami, czekając na wyjaśnienia.
- Widzisz, kiedy ja się tu znalazłam, myślałam tak samo jak ty. Ale potem dowiedziałam się, że czekała mnie śmierć. Ja nie dopłynęłam do Valinoru, zginęłabym w burzy morskiej. Musisz zrozumieć, nie mogłam przybyć do Błogosławionej Krainy, bo byłam nieczysta. Wtedy, kiedy orki napadły na mnie i porwały, one… zgwałciły mnie. Dlatego nie mogłam patrzeć na mojego męża, na moje dzieci. Wypłynęłam, ale mój statek zniszczyła burza. Zginęłabym, gdyby nie nasz pan. W Śródziemiu żyć nie mogłam, w Valinorze też nie. Ty też. Twój mąż nie żyje, a ty umarłabyś dzisiaj, napadnięta przez trolle. Poprosiłam pana, żeby cie ocalił.
- Ale ja nie mogę… nie chcę!
- Musisz zrozumieć, tu będziemy żyły w spokoju, bezpieczne…
- Oszalałaś? – Arwena podniosła się z fotela – bycie dziwką nazywasz życiem w spokoju? Jesteś księżniczką…
- Nie, tu nie jestem żadną księżniczką, tak jak ty. Jestem zwykłą, zagubioną i samotną kobietą. Chodź, pokażę ci twój pokój – Kelebriana wzięła ją za rękę i zaprowadziła do luksusowo urządzonego pokoju, przypominającego trochę jej własny z Rivendell.
- Tu będziesz mieszkała. Spodoba ci się. Pamiętaj, żeby wobec klientów być uprzejmą…
- Nie ma mowy! Mamo, musimy stąd uciekać!
- A gdzie? To inny, nieznany nam świat, a my nie mamy nic. Choć, coś ci pokażę – Kelebriana otworzyła okno i wskazała na ulicę – widzisz te stojące tam dziewczyny? Jeśli będziesz niegrzeczna, skończysz jak one, oddając się za drobne jakimś typkom za murkiem. Tego chcesz?
- Ja…
- No właśnie, musisz to zrozumieć. Zobaczysz, za jakiś czas nawet to polubisz. Po prostu wyobraź sobie, że robisz to z twoim mężem…
W tej chwili na korytarzu zabrzęczał dzwonek. Kelebriana odwróciła się i zamknęła okno.
- O, mam klienta. Świetnie. Chodź, pokażę ci, jak to się robi – złapała Arwenę za rękę i zaciągnęła do podobnego pokoju obok, w którym na fotelu siedział wysoki, przystojny mężczyzna o ciemnych włosach. Arwena ze zdziwieniem stwierdziła, że nawet jej się podoba. Kelebriana bez wahania podeszła do niego, usiadła mu na kolanach i pocałowała w usta, przytulając się. Arwena patrzyła na to zaskoczona, jej matka pozwoliła, żeby mężczyzna rozpiął jej suknię, która opadła do pasa, odsłaniając duże, pełne piersi. Z zazdrością stwierdziła, że jej matka ma większe piersi od niej. Jasnowłosa kobieta przerwała pocałunek i powoli zsunęła się na dół, między nogi mężczyzny, rozpinając spodnie i wyjmując z nich jego członka. Arwena poczuła, że mimowolnie ślini się na ten widok. Mężczyzna miał dużo większego niż Aragorn.
Kelebriana lizała i całowała sterczącą twardą męskość, a Arwena starała się, żeby nie okazać po sobie tego, że cały ten widok strasznie ją podnieca. Mężczyzna jednak zauważył to. Spojrzał na nią i uśmiechnął się.
- Chcesz tego też? Chodź tu i jej pomóż.
- No, chodź – Kelebriana odwróciła głowę i uśmiechnęła się do Arweny. Ciemnowłosa księżniczka, zanim nawet zauważyła i zrozumiała co się dzieje, klęczała już na ziemi obok swojej matki i pokrywała nabrzmiałą męskość nieznanego mężczyzny pocałunkami. Kelebriana odsunęła się trochę i patrzyła, jak Arwena liżę go, od czubka aż po jaja. Kiedy cały już błyszczał od ich śliny, Kelebriana otworzyła usta i wzięła go między wargi. Zanim to jednak zrobiła, szepnęła do Arweny:
- Klęknij za mną i pomasuj mi piersi.
Arwena była zakłopotona, ale posłusznie zrobiła to. Mężczyzna patrzyła z radością, jak jedna z kobiet robi mu laskę, a druga pieści ją. Dłonie Arweny zamknęły się na dużych piersiach jej matki, obejmując je i lekko zaciskając palce na sterczących sutkach. Jej ciepły oddech owiewał nagi kark jasnowłosej. Ta skoncentrowała się na swojej części, poruszając głową rytmicznie do przodu i tyłu. Sam widok tego co się działo, podniecał mężczyznę jeszcze bardziej. Ciepłe, miękkie wargi przesuwające się wzdłuż jego penisa i widok dwóch pięknych kobiet działały tak, jak nic wcześniej. Czuł, że długo nie wytrzyma. Wyciągnął się i jęknął, kiedy doszedł. Kelebriana nie przerwała, połykając wszystko. Kiedy skończyła, wyjęła go z ust i odwróciła się do Arweny. Długi, namiętny pocałunek połączył je. Ciemnowłosa czuła na ustach Kelebriany smak jego nasienia, jej śliny, ale nie przeszkadzało jej to. Było jej zbyt dobrze. Wiedziała, że to wszystko jest złe, zepsute i niemoralne, ale nie mogła się powstrzymać. To zło było zbyt podniecające, żeby mogła z nim walczyć i wygrać.
Obie wstały z ziemi, przerywając pocałunek. Arwena drążymi jeszcze z emocji i podniecenia rękami zdjęła swoją długą, ciemną suknię. Wspólnie z klientem poszły do łóżka. Mężczyzna położył się na nim, Kelebriana usiadła, rozsuwając nogi i z lekkim westchnieniem dosiadła go. Arwena patrzyła, jak porusza się, a ręce mężczyzny sięgają w kierunku piersi jej matki, które niedawno jeszcze sama pieściła. Poczuła, że tęskni za tym uczuciem. Czuła wilgoć między nogami, a jej kolana lekko drżały. Gdy Kelebriana zaczęła głośno jęczeć, Arwena nie mogła się już dłużej powstrzymać i wsunęła rękę między uda, masturbując się. Nagle, ku jej zaskoczeniu, Kelebriana zeszła z mężczyzny i pociągnęła za rękę córkę. Jej wilgotna cipka zacisnęła się na sterczącej, twardej męskości mężczyzny. Był tak duży, że ledwie go w sobie mieściła. Gdy zaczęła się poruszać, czuła jak dłonie Kelebriany wędrują po jej ciele. Rozkosz wypełniała ją.
Zastanawiała się, czy to co robi, nie jest zdradą. To prawda, że Aragorn już nie żył, ale czuła, że robi coś nie w porządku. Ale potem poczuła, jak Kelebriana całuje jej kark i o wszystkim zapomniała, pozwalając dać się prowadzić. Twardy, męski członek wypełniał ją tak jak nigdy wcześniej żaden. Wstydziła się tego, jak bardzo to lubi i starała się powstrzymywać przed jękami. Niedługo jej głośne, pełne rozkoszy westchnienia i jęki słychać było w całym pokoju. Poruszała się coraz szybciej. Nie była już w stanie nad tym panować, było jej za dobrze. Czuła, jak w jej brzuchu tańczą motyle przyjemności. Gdy doszła, razem z mężczyzną, oboje wydali z siebie głośny jęk rozkoszy. Opadła na niego bezsilna, oszołomiona tym, co właśnie przeżyła. Kelebriana uśmiechała się, głaszcząc jej głowę.
- Doskonała robota – Vernon siedział w swoim pokoju, patrząc na ekran. Arwena klęczała na łóżku, a znajdujący się za nią mężczyzna brał ją od tyłu. Minęło kilka tygodni od kiedy tu trafiła, a już pozbyła się wszystkich zahamowań. Pogratulował sobie pomysłu. Hologram jej matki narzucony innej pracownicy był doskonałym rozwiązaniem. Przed werbunkiem każdej nowej prostytutki zawsze starała się o niej dowiedzieć jak najwięcej i to się opłacało. Elfia księżniczka z radością przyjmowała kolejnych klientów. Od czasu do czasu spotykała się z „matką”. Dzięki temu nie miała żadnych wątpliwości, że powinna tu zostać.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz