czwartek, 7 czerwca 2012

(Międzywymiarowy Dom Uciech) Lara Croft


Pierwszy epizod z cyklu "Międzywymiarowy Dom Uciech".
Odcinek 1: Lara Croft

Lara Croft ocknęła się. Jeszcze przed chwilą biegła korytarzem piramidy, a za nią pędził olbrzymi, okrągły kamień, który przypadkiem sama uruchomiła. Kamień dudnił i poruszał się coraz szybciej. Brytyjska archeolog rozpaczliwie szukała jakiegoś schronienia, ale ściany były gładkie, nie odchodził od nich żaden korytarz. Czuła, że robi się coraz wolniejsza. Błagała o jakikolwiek ratunek. I nagle rozbłysło przed nią jasne, intensywne światło. Aż zamknęła oczy. Poczuła się nagle bardzo lekka. I potem straciła przytomność.

Kiedy się obudziła, stwierdziła, że leży na dużym, wygodnym i miękkim łóżku. Rozejrzała się. Znajdowała się w elegancko urządzonym pokoju. Ściany obite były czerwoną materią, stojące pod nimi duże, staromodne meble wyglądały na bardzo drogie. Powoli podniosła się z łóżka, ciągle czując w sobie zmęczenie. Zastanawiała się, co to jest za miejsce i jak się w nim znalazła. To musiała być chyba jakaś magia, bo przecież jeszcze przed chwilą goniła na resztkach sił przez ten przeklęty korytarz. Przez chwilę pomyślała, że może kamień ją jednak dogonił i że jest w niebie. Uszczypnęła się. Czując lekki ból, doszła do wniosku, że jednak dalej żyje. Na stoliku koło łóżka była karafka i szklanka. Nalała sobie wody. Poczuła się lepiej, kiedy woda przepłukała jej gardło.

Drzwi do pokoju otworzyły się. Stał w nich wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna w długiej, niebieskiej szacie, ozdobionej złotymi symbolami. Lara podniosła na niego wzrok. Miał krótkie, kasztanowe włosy i niebieskie oczy, w których tliło się coś dziwnego.

- Witaj Laro – powiedział ciepłym, miękkim głosem.
- Co to za miejsce? Gdzie ja jestem?
- Spokojnie, zaraz wszystko ci wytłumaczę. Nazywają mnie Vernon. Jestem… kimś w rodzaju naukowca. Zajmuję się transportem międzywymiarowym. To bardzo skomplikowane i kosztowne badania.
- Co to ma wspólnego ze mną?
- Byłaś dzisiaj blisko śmierci. Gdybym cie nie wyciągnął z tego tunelu, zginęłabyś tam i nikt by już cię nawet nie znalazł. Uratowałem ci życie, więc mogłabyś być bardziej uprzejma.
- Sama dałabym sobie radę. Czego chcesz? Forsy w zamian?
- Jak na brytyjską damę jesteś zaskakująco mało elegancka, Laro. Rozczarowujesz mnie. Myślałem, że jako ludzie na poziomie…
- Pieprzyć to – Lara sięgnęła do jeden z pistoletów. Nie podobało jej się to wszystko. Coś tu śmierdziało. Ten facet wydawał się podejrzany.
- Zła decyzja – Vernon pstryknął palcami i nagle straszny ból rzucił Lare na kolana. Coś owiniętego wokół jej szyi rozsyłało impulsy bólu po całym jej ciele. Złapała się za szyję, ale wtedy przez jej palce przeszła kolejna fala. Zaciskała zęby, żeby nie krzyczeć.
- Jak widzisz, kontroluję sytuację – ból ustał – Jeśli chcesz walczyć, to wybrała niewłaściwego wroga. Pozwól teraz że wyjaśnię. Użyłem mojej aparatury, żeby ocalić twoje życie. Było to trudne i kosztowne. W związku z tym sprawiedliwie będzie, jeśli oddasz mi koszty.
- Ile…? Mam pieniądze…
- Nie, tu nie masz. Wiem, w swoim wymiarze jesteś bogatą kobietą, ale w tym wymiarze nie masz ani centa. To oznacza, że będziesz musiała odpracować całą sumę.
- Odpracować… jak?
- Oh, to bardzo proste. Swoim ciałem.
- Co? Ty chory… ahhhhhh!!!!!! – Lara zerwała się z podłogi i zaraz potem znowu na nią upadła, bo kolejna fala bólu przeszyła jej ciało na wylot.
- Chyba muszę ci coś wyjaśnić, Laro – powiedział – Masz wszyte pod skóra nadajniki bólu. Kiedy postanowisz zrobić coś przeciwko mnie, one uruchamiają się zaraz. Im bardziej większa jest twoja agresja, tym bardziej silny ból poczujesz. Jeżeli zrobisz mi krzywdę, ból będzie tak silny, że cie zabije. Rozumiesz?

Rozumiała. Lara jeszcze do końca nie pojmowała całej sytuacji, ale rozumiała, że z tym człowiekiem nie jest w tej chwili w stanie walczyć. Powoli podniosła się z ziemi. Ból zniknął prawie natychmiast.
- Dobrze, skoro rozumiesz, to zaraz przyślę tu moje służące, żeby przygotowały cię do twojej nowej pracy. To jest twój pokój. Zadbałem, żeby był elegancki dla kogoś takiego jak ty. Mam nadzieję, że to docenisz. Aha – powiedział już w drzwiach – nie próbuj niczego zrobić moim dziewczynom. To działa na nie tak jak na mnie. To samo dotyczy klientów.
Wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Lara siadła na łóżku, zastanawiając się nad tym wszystkim. To było chore, nienormalne. Ten mężczyzna chciał, żeby była prostytutką? Ona? To przecież niemożliwe. Ale wiedziała, że przez to coś co jej wszczepił, nie miała szans, żeby z nim walczyć. Kiedy tak myślała, do pokoju weszły dwie młode kobiety, obie ubrane w czarno białe, obcisłe stroje pokojówek. Bez słowa podeszły do siedzącej na łóżku Lary.
- Rozbierz się – powiedziała jedna. Lara wstała i milcząc zdjęła swój strój. Jedna z pokojówek pozbierała jej ciuchy, a druga podała szlafrok. Zaprowadziła Lare pod prysznic, gdzie archeolog zmyła z siebie bród podróży. Na półkach widziała rzędy kosmetyków. Kiedy wyszła, jedna z kobiet kazała jej usiąść na krześle, a druga nałożyła mocny makijaż, z intensywnymi cieniami do powiek i krwistoczerwoną szminką. Jej włosy zaczesały w koński ogon. Następnie podały Larze półprzezroczystą halkę, czarne majtki, stanik i ciemne pończochy. Kiedy je ubrała, zabrały jej dawne ciuchy i nie mówiąc nic, wyszły.

Lara spojrzała na siebie w lustrze na ścianie. Czuła się prawie naga. Nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Wiedziała, czego do niej oczekiwał ten dziwny człowiek, ale nie chciała się na to zgodzić.  To było przecież wbrew wszystkim zasadom. Musiała znaleźć sposób, żeby się stąd wydostać, żeby jakoś uciec. Ale czy to było możliwe? Drzwi otworzyły się cicho i Lara obróciła się w ich stronę. Stał tam niski, krępy mężczyzna ubrany w znoszony garnitur. Zamknął za sobą drzwi szybkim ruchem.
- Cześć – powiedział, podchodząc – Vernon mówił że ma nowy towar, ale nie powiedział, że aż tak apetyczny. Jestem Jack, a ty?
- Lara – odpowiedziała cicho. Mogła skoczyć i udusić tego człowieka gołymi rękami. Ale pamiętała, że mówić coś o klientach. Jeśli tak, to nie mogła zrobić niczego, w czym sprzeciwiła by się temu człowiekowi.
- Fajne imię – mężczyzna zrzucił marynarkę, podszedł do Lary i obejrzał ją. Czuła jak jego ręce dotykają jej skóry, przesuwają się po jej włosach, gładzą jej ramiona, policzki.
- Rasowa sztuka, naprawdę – Jack usiadł na krześle naprzeciwko niej – A teraz zrób sobie dobrze.
- Co… co?
- Kręci mnie, jak laski robią sobie dobrze przy mnie. No, do pracy. Niewiele mamy czasu, na więcej mnie nie stać, ten pierdziel Vernon ma ceny jak z kosmosu.

Lara zrozumiała, że nie ma wyboru. Wsunęła dłoń pod miękki materiał majtek, drugą ręką delikatnie pieszcząc swoją pierś. Czuła się podle, nie wiedziała, czemu to robi. Jej palec bawił się z jej łonem, wchodząc najpierw płytko, potem głębiej, kiedy dołączył do niego drugi. Mężczyzna patrzył na nią, kiedy siedząc na stołku, rozsunęła nogi szerzej, wsuwając pod półprzezroczysty materiał majtek prawie cała rękę, pieszcząc się. Zacisnęła lekko palce wokół sztywniejącego sutka. Nie sądziła, że coś takiego może jej sprawiać przyjemność. Masturbowała się wiele razy, ale nigdy na oczach kogoś. Jednak jej ciało dawało znać, że podoba mu się to. Otworzyła usta, wydając z siebie cichy jęk rozkoszy. Poruszała ręką coraz szybciej, czując na palcach swoje soki.

- Dosyć – powiedział nagle, wstając – chodź tu i zrób mi laskę.
Lara przerwała, czując rozczarowanie, że nie mogła dokończyć. Podeszła do mężczyzny i uklękła przed nim. Rozpięła rozporek w jego spodniach. Był już sztywny, kiedy objęła go swoimi krwistoczerwonymi wargami. Przesuwała je wzdłuż, stopniowo biorąc go coraz głębiej. Wiedziała, jaki jest podniecony tym, co zobaczył. Nie potrzebowała wiele czasu. Zacisnął ręce na jej głowie, przyciskając ją do siebie, kiedy doszedł.
- Gmhmhmm!!! – Lara nie mogła się odsunąć, kiedy nasienie wypełniało jej usta. Zupełnie nieprzyzwyczajona do tego, starała się połykać, ale z trudem sobie z tym radziła. Połykała powoli, a krople wypływały kącikami jej ust. Robiła co mogła, żeby się nie udławić. Wiedziała, że bez problemu dałaby rzucić tym facetem o ścianę, ale pamiętała, że nie wolno jej było się sprzeciwiać klientowi. Dlatego też w milczeniu połykała wszystko. Kiedy skończyła, puścił jej głowę. Otworzyła szeroko usta, łapiąc powietrze jak ryba wyrzucona na brzeg.

Mężczyzna spojrzał na zegarek i kazał jej położyć się na łóżku. Wdrapał się na nie zaraz po niej. Jego ręce zamknęły się na jej piersiach, masując je rytmicznie. Zsunął jej stanik, patrząc z przyjemnością na duże, ciemne sutki. Lara oparła głowę na miękkiej poduszce, błagając, żeby to wszystko okazało się snem i żeby mogła już się z niego obudzić. Kiedy lizał i ssał jej sutki, starała się nie jęczeć, ale nie była w stanie powstrzymać się od tego, kiedy zsunął jej majtki i dotknął ciepłym językiem jej wilgotnego łona. Rozsunął jej nogi, okryte ciemnym materiałem pończoch, liżąc ją i sprawiając, że fale rozkoszy przechodziły przez jej ciało. Czuła się tak słaba i bezbronna, a na dodatek było jej coraz przyjemniej.

Mężczyzna przerwał minetę i zsunął swoje spodnie. Lara podniosła głowę i zobaczyła to. Do tej pory miała jakąś dziwną nadzieję, że tego uniknie, że wystarczą mu inne rzeczy. Ale teraz zrozumiała, że nie ma już ucieczki czy odwrotu. Kiedy zbliżył się do niej, nie wytrzymała.
- Proszę… załóż gumkę, ja… nie brałam pigułki…
- Kpisz? Gumkę? Przy takiej cenie nie będę przecież robił tego w gumce – przycisnął ją mocno do łóżka, trzymając za ramiona i wszedł w nią. Jej wilgotna, rozgrzana cipka bez kłopotu przyjęła go w sobie. Twarz Lary wykrzywiał lęk, ale nic nie mogła zrobić, bo wiedziała, czym może skończyć się opór. Wzdychała i jęczała z każdym posuwistym pchnięciem. Mężczyzna penetrował ją długimi, mocnymi pchnięciami. Puścił jej ręce i znowu bawił się jej dużymi, pełnymi piersiami. Zaciskał palce na jej sutkach.

Lara nie marzyła już o tym, by wszystko okazało się snem, bo wiedziała, że tak nie jest. Za bardzo, za mocno to czuła, żeby to był tylko sen. Niestety, wiedziała, że to jest rzeczywistość. Z każdym pchnięciem czuła to coraz mocniej. Nienawidziła tego mężczyzny, nienawidziła tego, który ją tu sprowadził i nienawidziła już nawet samej siebie za to, że tak łatwo uległa temu wszystkiemu. Jej palce zaciskały się na pościeli. Słyszała, jak mężczyzna oddycha ciężko, biorąc ją jakby była jego własnością. Zachowywał się, jakby nie widział w niej żywej osoby, ale przedmiot. To było dodatkowo upokarzające. Zawsze była bardzo dumna i niezależna. Pakowała się w niebezpieczeństwa, ale nigdy takie, z których nie miałaby wyjścia. A tutaj czuła się jakby nie miała żadnego sposobu na uratowanie się.

Doszedł, zanim ona zdążyła odczuć jakąś rozkosz. Ale bardziej ją martwiło to, że doszedł  niej, spuszczając się do jej cipki, z której teraz kapały jej soki zmieszane z jego nasieniem. Wyszedł z niej z miękkim, mokrym „plop”. Wstał, ubrał się i nawet nie odwracając się wyszedł, zostawiając na stoliku koło łóżka plik banknotów. Gdy zamknęły się drzwi, Lara rozpłakała się, jakby była małą dziewczynką, a nie dorosłą, dojrzałą i odważną zawsze aż do szaleństwa kobietą. Potem wstała i po rozberaniu się poszła pod prysznic. Gdy z niego wychodziła, drzwi do pokoju otworzyły się znowu. Stał w nich wysoki, szczupły facet o łysej głowie. Lara odruchowo zakryła się ręcznikiem. Uśmiechnął się szeroko.
- No mała, jak chcesz, możemy to zrobić pod prysznicem, ale najpierw choć tu, tatuś da ci coś do possania…
Rozumiejąc, że nie ma wyboru, Lara zrzuciła ręcznik i podeszła do kolejnego klienta, klękając przed nim. Zrozumiała, że stąd nie ma ucieczki, że minie pewnie dużo czasu, nim będzie mogła się uwolnić. Do tego czasu jej rolą będzie tu pracować i spełniać wszystkie zachcianki klientów. Westchnęła głęboko, kiedy rozpinała mu rozporek. Później, razem z jego nasieniem przełykała też własną dumę. Uległa ostatecznie, godząc się zostać tu. Vernon uśmiechnął się, patrząc na ekran, który wyświetlał wszystko. Wiedział już, że Lara Croft będzie posłuszną pracownicą. Czas był, żeby rozejrzeć się za następnymi…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz