czwartek, 7 czerwca 2012

(Tomb Raider) Bliżej natury


Krótkie opowiadanie z Larą w roli głównej.

Tytuł: Bliżej natury
Z: "Tomb Raider"
Rating: NC-17


Lara otarła pot z czoła. Przedzierała się przez dżunglę już kilka dni. Według mapy powinna był dotrzeć na miejsce w ciągu trzech dni. Wyglądało na to, że ten kto rysował mapę, miał do dyspozycji szybszy środek lokomocji niż nogi. Lara miała tylko je. Co prawda była wyćwiczona w forsownych marszach przez trudny teren. Ale zawsze lubiła wiedzieć, ile czasu co jej zajmie. Tymczasem mijał już piąty dzień, a zaznaczonej na mapie świątyni nie było widać w okolicy. Po cichu przeklinała Afrykę. Wolała jednak Amerykę Południową, tam miała zawsze więcej szczęścia. Wzięła w ręce maczetę i dalej zaczęła torować sobie drogę przez busz.
Z radością dostrzegła niewielkie jeziorko pomiędzy zaroślami. Szybko zbliżyła się do niego. Zachowała jednak ostrożność. W takich stronach często można było spotkać drapieżniki. Rozejrzała się uważnie. Przyjrzała się wodzie, wypatrując uważnie, czy nigdzie nie widać niczego podejrzanego. Nic takiego jednak nie widziała. Wokół panował spokój, a niedaleko brzegu rosło duże skupisko kwiatów o wielokolorowych płatkach. Ich słodki zapach wypełniał okolicę. Odetchnęła ze spokojom, zrzuciła z siebie ciuchy i wyprężyła swoje nagie ciało na słońcu, po czym powoli weszła do wody. Była chłodna i cudownie czysta. Lara położyła się na płyciźnie, ciesząc się przyjemnym dotykiem wody. Jej zmęczone ciało wracało do życia. Wzięła łyk. Woda była kryształowo czysta. Dawno takiej nie smakowała. Leżąc na płyciźnie czuła ciepło. Bujna roślinność i słodki zapach licznych kwiatów sprawiały, że Larę ogarniała senność. Wyszła na plażę i położyła się. Jej piękne piersi powoli opadały i ponosiły się. Zamknęła oczy.
Gdy przysypiała, ku jej ciału powoli zaczęło zbliżać się kilka zielonych pnączy, które wysunęły się z rosnących niedaleko bujnych zarośli. Owinęły się powoli wokół jej nagich nóg i rąk. Nie zaciskały jednak uchwytu, aż nadeszło ich więcej. Gdy czubek jednej z nich dotknął jej sutka, Lara podskoczyła. W tej samej chwili pnącza zacisnęły się.
- Coooo? – Lara jęknęła, starając się oswobodzić z uchwytu. Jedna z lian owinęła się wokół jej szyi. Lara czuła, że zaciska się coraz mocniej, dusząc ją. Gdy na chwilę zaprzestała walki, uścisk wokół jej szyi osłabł.
- Dobra – powiedziała sama do siebie – Wystarczy, że nie będę się ruszała, a może samo mnie puści. Co to jest?
Wtedy z kłębowiska kwiatów wyłoniło się następne pnącze. Było dużo grubsze od tamtych a jego zakończenie sprawiło, że Larę przeszedł dreszcz. Pnącza rozciągnęły jej nogi szerzej, a szeroki przedmiot zmierzał ku niej. Widziała, że na jego czubku coś błyszczy. Jakby płyn…. Lara, domyślając się najgorszego, zaczęła się nerwowo szarpać, ale w odpowiedzi pnącze zacisnęło się znowu na jej szyi, prawie że ją dusząc. Zrozumiała. Przestała się szarpać. Nie widziała nawet, jak kolejna grubsza macka zbliżyła się do jej głowy. Dotknęła jej warg, zostawiając na nich ślad białego, mlecznego nektaru. Lara zacisnęła usta.
W tej samej chwili pnącze na dole wtargnęło w nią. Najpierw poruszało się powoli. Piękna archeolog bała się poruszyć, kiedy macka penetrowała ją. Gdy dotarła do celu, zaczęło się intensywnie poruszać w przód w tył. Lara czuła, jak jakiś gęsty, ciepły płyn powoli wypełnia jej waginę.
Jęknęła przeciągle i w tej samej chwili druga macka wtargnęła do jej ust. Lara nie mogła jej przeszkodzić, gdy wsunęła do środka i zaczęła od razu produkować ten sam nektar. Panna Croft połykała go, żeby tylko się nie udławić na śmierć. Macka między jej nogami poruszała się szybciej, a gdy wyszła, ciepły płyn wypływała spomiędzy jej nóg na piasek, formując kałużę. Jej usta zostały uwolnione chwilę później. Lara starała się wypluć resztę płynu. Ale czuła jego ciężar w sobie. Ile go połknęła? Dziwnie się czuła. Jakby odurzona dużą ilością alkoholu i podniecona jednocześnie. Jej sutki były twarde.
Poczuła szarpnięcie. Macki przesuwały ją po piasku, ciągnąc w kierunku ściany zieleni. Kolejne protesty Lary zostały szybo stłumione przez pnącze wokół jej szyi. Lara rozpaczliwie szukała sposobu na wydostanie się z tej pułapki, ale nie mogła niczego wymyślić. W końcu znalazła się wśród roślin. Pnącza ułożyły ją na dużym liściu. Lara rozglądała się wokół, zastanawiając się, co tu się dzieje. Wtedy z przerażeniem dostrzegła drugi liść, powoli opuszczający się na nią. Krzyczała, gdy przykrył ją. Dwa liście połączyły się a lepki płyn skleił ich krawędzie. Zaraz potem pnącza uniosły je do góry, wieszając w powietrzu niczym kokon. Były w nim tylko trzy otwory. Pierwszy naprzeciw ust Lary, dwa kolejne na jej piersiach. Do nich przysunęło się kilka macek. Pierwsza wpłynęła między wargi Lary, mocując się przy jej ustach i pompując do jej ust gęsty, biały płyn. Dwie kolejne przysunęły się do jej dużych piersi. Uczepiły się jej sutek i zaczęły je ssać. Lara nie mogła się już nawet bronić, pojona gęstym płynem musiała go połykać. Jednocześnie jej piersi zaczęły ją swędzieć. Czuła ciśnienie napierające od wewnątrz. Po kilku minutach jej sutki wystrzeliły strużkami mleka. Macki ssały je, następne przesyłając do głównej części rośliny. Uwięziona w zielonym kokonie Lara mogła tylko cicho płakać, wiedząc, że znalazła się w pułapce bez wyjścia. Karmiona i zmuszona do produkcji mleka, którym karmiła się roślina, stała się jej żywicielem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz