czwartek, 7 czerwca 2012

(Tomb Raider) Dotyk czarnego faraona


Lara Croft - wiadomo. Myślę, że to opowiadanie jest dla niej takie bardziej typowe.
Tytuł: Dotyk Czarnego Faraona
Z: Tomb Raider
Postaci: Lara Croft
Kategoria: NC-17

Lara Croft powoli i ostrożnie przemierzała korytarze piramidy. Ta przez wieki zakopana pod piaskiem budowla stała nienaruszana przez nikogo od tysięcy lat. Niepokoiło to Larę. Wolała miejsca, które plądrowali wcześniej złodzieje. Zwykle tych najcenniejszych rzeczy i tak nie znajdowali,ale często rozbroili część pułapek. Przez to, że ta piramida spędziła większość czasu zakopana, nikt się do niej wcześniej nie dobrał.

Lara przekonała się o tym szybko. Dwa razy musiała już uciekać przed toczącymi się głazami, raz tylko dzięki instynktowi uniknęła przemiany w poduszkę do igieł. Innym razem dosłownie w ostatniej chwili uskoczyła przed pojemnikiem w kwasem. Po tym wszystkim była pewna, że faktycznie jest pierwszą osobą, która tu weszła od czasów zamknięcia tej piramidyi pochowania w jej faraona. To oznaczało, że nagroda na pewno będzie warta podjętego ryzyka.

Seksowna archeolog dotarła w końcu do głównej komory.Wiekowe ściany pokryte były gęsto hieroglifami. Cztery potężne kolumny podtrzymywały strop. Wokół ścian stały figury przedstawiające żołnierzy i służących faraonowi. Wciąż trzymali spróchniałą i zardzewiałą broń, która pewnie rozsypałaby się po pierwszym dotknięciu. Lara rozglądała się uważnie.Skoro to centralna sala, to gdzieś tu powinny być ukryte kosztowności, jakie złożono do grobowca razem z ich właścicielem. Tylko gdzie. Powoli, metodycznie oglądała ściany, szukając jakiegoś sekretnego wejścia. Niestety, niczego takie tutaj nie było.

Gdy skończyła ze ścianami, zwróciła się ku sarkofagowi,który znajdował się po środku. Nie było wyjścia, musiała go otworzyć. Podeszła bliżej. Wykonany był z czarnego kamienia, który wciąż lśnił półmatowym blaskiem w świetle jej latarki. Powoli czytała hieroglify. Udało jej się znaleźć imię pochowanego. Było to Nephren Ka, zwany Czarnym Faraonem. Przeszedł ją dreszcz. Pamiętała historię o faraonie, który chciał wprowadzić w Egipcie kult pradawnych, bluźnierczych istot w miejsce egipskich bogów. W ostatniej chwili został obalony i zabity, a jego imię wymazano z większości źródeł.  Uznawano go tylko za legendę. Ale teraz… Lara zmarszczyła brwi. Skoro był nienawidzony, to pewnie niczego kosztownego mu nie zostawiono. Mimo tego pchnęła mocniej pokrywę grobowca.

Kamienna płyta spadła na ziemię z hukiem, ale nie roztrzaskała się. Lara poświeciła latarką do środka. W sarkofagu znajdowała się starannie zabandażowana postać. Zaskoczył ją rozmiar, dawni Egipcjanie nie byli wysocy, a po śmierci ciało się kurczy. Ten tutaj był zaś jej wzrostu. Ale jej uwagę zwróciło coś innego. Na pokrytych bandażami nadgarstkach mumii znajdowały się obręcze wykonane z wciąż błyszczącego, zielonkawego metalu. Uśmiechnęła się. Czyli jednak coś tutaj było. Szybko obejrzała resztę sarkofagu, ale poza mumią, był on pusty. Ściągnęła z dłoni jedną z obręczy i schowała do kieszeni.Z drugą musiała się bardziej mocować i już chciała sięgnąć po nóż, kiedy jednak udało jej się ściągnąć. Zeszła s postumentu, na którym stał grobowiec i przyjrzała się dokładniej znalezisku. Obręcze były niemal gładkie, każda miała tylko wyryty symbol przypominający pentagram z okiem w środku. Nie były ciężkie.

Szelest wyrwał ją z myśli. Obróciła się. Dobiegał z centrum sali.Czyżby jakiś szczur? Wykluczone, nie w takim miejscu. Może poruszyło się coś,co wcześniej sama poruszyła. Wrodzona ostrożność kazała jej sprawdzić. Podeszła do sarkofagu, trzymając w dłoni odbezpieczony pistolet. Podeszła jeszcze bliżej, by zajrzeć do środka…

Zabandażowana ręka wystrzeliła do góry, chwytając Larę za gardło. Potrząsnęła nią gwałtownie, sprawiając, że pistolet wypadł jej z ręki i poturlał się po podłodze. Chwilę później dołączyła do niego Lara, rzucona z siłą na ziemię. Uderzyła w ścianę. Kamienna kolumna, która stała obok, niewytrzymała, przewracając się i rozpadając na kawałki. Jej szczątki zatarasowały wyjście. Lara spojrzała szybko w kierunku sarkofagu, Mumia uniosła się. W tej chwili siedziała, ale już wstawała. Pistolet leżał gdzieś pod zwaliskiem. Ale miała jeszcze własną siłę i zręczność. Mumia zdążyła wyjść z sarkofagu, kiedy Lara skoczyła w jej stronę. Dobrze wymierzone kopnięcie trafiło prosto w klatkę piersiową. Archeolog była pewna, że przebije ją na wylot, ale nic z tego nie wyszło. Jej but pchnął tylko mumię do tyłu, a sama Lara straciła na chwilę równowagę. Zabandażowana dłoń chwyciła ją za ramię, posyłając na ziemię.

Chciała się podnieść, ale poczuła na plecach ciężar. Stopa mumii trzymała ją tam. Kopała i szarpała się, ale nie mogła się uwolnić. Ten stwór miał siłę bardzo mocnego człowieka. Mumia uniosła dłoń i zerwała z głowy bandaże. Lara spojrzała z przerażenie. Głowa była czarna. Nie czarna jak u murzynów, ale czarna dosłownie. Łysa, pozbawiona zarostu, z dwójką czerwonych,patrzących na nią oczu.
- Więc to ty mnie wyzwoliłaś, kobieto? – usłyszała w głowie głos – Jesteś moją kapłanką? Więc czemu mnie zaatakowałaś?
- Zamknij się! – krzyknęła – nie jestem żadną kapłanką, ty spróchniały trupie.
- Chodź tutaj – podniósł ją i spojrzał na nią uważnie.Następnie bez zapowiedzi przycisnął usta do jej warg.
- Mhmgmmmm! – jęczała Lara, kopiąc i bijąc go pięściami,kiedy ją całował. Jego długi, śliski język wcisnął się do jej ust, eksplorując je. Spijał pocałunki z jej warg, całując broniącą rozpaczliwie się kobietę.Chciała go ugryźć, ale wiedziała, że mogłaby zadławić się na śmierć jego językiem. Tłukła pięściami w głowę, ale on wydawał się nie zwracać na to uwagi.W końcu przerwał pocałunek. Lara oddychała ciężko, łapiąc powietrze jak ryba wyrzucona z wody.
- Nie wiem, ile czasu minęło – mówił faraon – ale nadszedł czas powrotu. Ty, kobieto, mi w tym pomożesz.
- Zapomnij, ścierwo – Lara splunęła mu w twarz.
- Kiedyś kobiety były bardziej posłuszne. Niejedną rozciągnąłem na ołtarzu, a ona patrzyła na mnie z uwielbieniem, gdy rozcinałem ją na pół w ofierze Cthulu. Ciebie zabić nie mogę, nie teraz.
To mówiąc, oparł Larę o krawędź sarkofagu. Zerwał jej szorty, a paskiem związał ręce w nadgarstkach. Następnie ściągnął jej majtki,zsuwając je do kolan. Lara nie widziała, co się dzieje, ale po raz pierwszy chyba od dawna naprawdę się bała.
- Staniesz się matką moich żołnierzy – mówił faraon.
- Arrrrgghhhhhh! – zawyła z bólu Lara, kiedy masywny, zimny członek rozwarł jej kobiecość, szturmem biorąc ją. Faraon trzymał ją mocno podczas gdy jego penis raz po raz penetrował jej pochwę, wkraczając coraz głębiej. Lara wiła się z bólu. Uprawiała seks nie jeden raz, ale nigdy niemiała w sobie czegoś tak wielkiego. Wielki, czarny członek niemal rozrywał ją od środka.
- Niiiieeeeeeeee! Aghhaaammmaaaa! Proooooszęęęęęę!Neenienienienienie! – krzyczała. Czarny Faraon brał ją w ponurym milczeniu, traktował bardziej jak przedmiot niż jak człowieka. Pchnięcie za pchnięciem, poruszał się w niej, wciąż zimny jak trup. Jego ręce zaciskały się na jej bokach,zostawiając czerwone ślady. Lara krzyczała jeszcze przez jakiś czas, po czym ucichła, w milczeniu akceptując to, co ją spotyka. Starała się myśleć, odnaleźć sposób, aby wydostać się z stąd. Ale póki on był… no tak, te obręcze, one go pewnie uwięziły. Gdyby zdołała je mu założyć ponownie…
Faraon wyprostował się, dochodząc w zaskakującym milczeniu.Lara szarpała się, oszalała już niemal z przerażenia.
- Nieeeee! Nie we mnieeee! O Bożeeee! – krzyczała, gdy czarny, gęsty płyn wypełniał jej łono. Z głośnym „plop” wyszedł z niej, czarny śluz wymieszany z jej sokami wciąż kapał z jej pochwy. Ciężko oddychając, Lara niemal wisiała na krawędzi sarkofagu. I wtedy…
- Jeeeezuuuu! Cooo się dziejeeee?!!! – krzyknęła w panice,gdy poczuła, że coś się w niej rusza. Jej brzuch urósł w błyskawicznym tempie.Lara padła na ziemię, siedząc i patrząc z rosnącym przerażeniem. Jej brzuch wyglądał, jakby w środku była piłka do koszykówki.
- Zaczyna się – powiedział Czarny Faraon – Wkrótce zaczniesz rodzić moich nowych żołnierzy.
Lara usiłowała się podnieść, ale nie mogła. Jej piersi nabrzmiały. Oddychała ciężko, kiedy nagle ciszę komnaty rozdarł jej własny krzyk.
- Aaaiiiiaaaaaaaaa! – kałuża czarnej, smolistej mazi wylała pomiędzy jej nogi. Chwilę bulgotała, po czym zaczęły z niej kształtować się sylwetki podobne ludzkim. Wyglądały jak trochę mniejsze wersje ich ojca. W milczeniu stawały przed nim na baczność. Było ich sześć.
Lara wciąż była w szoku, kiedy Czarny Faraon podniósł ją i ponownie przewiesił przez krawędź sarkofagu. Wtargnął w nią ponownie, a tym razem jego ręce zacisnęły się na jej pełnych piersiach. Sutki strzykały raz po raz mlekiem, gdy po raz drugi penetrował ją z brutalną siłą. Lara starała się już tylko nie oszaleć. Jej piersi bolały ją niemal tak samo jak torturowana potężnym członkiem wagina. Patrzyła na kałuże własnego mleka, które tworzyły się na dnie sarkofagu.
Jeszcze osiem razy tego dnia dawała życie nowym żołnierzom Czarnego Faraona. W międzyczasie ci już stworzeni odgruzowywali wyjście. Lara patrzyła na to obojętnym wzorkiem. Leżała pod ścianą, porzucona jak zepsuta zabawka. Jej piersi, z których wciąż kapało mleko, sięgały niemal brzucha, zaś pochwa była tak rozszerzona, że zmieściłby się tam kij do bejsbola. Szklistym,pozbawionym rozsądku wzrokiem patrzyła, jak Czarny Faraon i jego żołnierze wychodzą z krypty. Nie miała już sił, by iść za nimi, a o powstrzymaniu ich nie mogła myśleć. Wiedziała, że gdy wyjdą na powierzchnię, tysiące kobiet czeka podobny jej los. Czarny Faraon miał objąć władzę nad światem, a ona mu w tym pomogła. W nagrodę darował jej życie. Mogła teraz w bezsilnym żalu obserwować to, do czego sama doprowadziła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz