czwartek, 7 czerwca 2012

(Soul Calibur) Zimowa opowieść 1


Na zimę krótkie opowiadanie z Sophitia z "Soul Calibur".

Tytuł: "Zimowa opowieść"
Z: Soul Calibur
Rating: NC-17

Śnieg lekko sypał, kiedy Sophitia wspinała się po stromej, górskiej ścieżce. Grecka wojowniczka ostrożnie stawiała kroki. Gdzieś tutaj powinno był znajdować się najstarsze sanktuarium Hephaestusa. W hiszpańskiej bibliotece, już po walce z Cervantesem, przeczytała, że może w nim odnaleźć miecz potężniejszy niż Omega. Chociaż Sophitia chciała wrócić do domu najszybciej jak można, postanowiła, że najpierw odszuka ten miecz. Co z tego, że zniszczyła Soul Edge, jeśli kiedyś mogło pojawić się inne niebezpieczeństwo.

Było zimno, a Sophitia miała na sobie grube futro, narzucone na jej białą tunikę. Jasne, długie włosy miała spięte w pojedynczy, gruby warkocz. Pod grubymi, metalowymi sandałami, miała onuce, żeby chronić stopy przed zimnem. Nie lubiła mrozów, wychowała się w ciepłej Grecji, jako córka piekarza. Jej buty zapadały się w śniegu czasem po kolana, ale młoda wojowniczka szła przed siebie zdecydowanie. Od kiedy zniszczyła Soul Edge, nie bała się już niczego i nikogo.

Poprzez padający śnieg dostrzegła sylwetki naprzeciwko niej. Zbliżały się powoli. Odpięła od pasa swój miecz i poprawiła tarczę. Nie wiedziała kto to ale spotkania w górach o tej porze roku rzadko były bezpieczne. Gdy zrobiła kilka kroków, dostrzegła, kto jest naprzeciwko niej. Były to dwa śnieżne ogry. Uśmiechnęła się, bo oznaczało to, że zbliżała się do celu. Te potwory były pewnie wyznaczone na strażników sanktuarium. Obie bestie poruszały się powoli. Miały ponad dwa metry, ich blado błękitna skóra pokryta była kępkami sierści, bliznami i naroślami. Głowy, wyglądające bardziej jak małpie niż ludzkie, były pokryte szczeciną. Oba były potężne i mocno umięśnione. Sam ich wygląd mógłby przerazić, ale nie Sophitię, która wlaczyła już z bardziej potwornymi stworzeniami w życiu.

Gdy ogry były wystarczając blisko, Sophitia zaatakowała. Wielka jak piłka pięść uderzyła w jej stronę, ale greczynka bez problemu uniknęła trafienia. Prześlizgnęła się szybko pod zamachnięto pięścią, a jej miecz wbił się w brzuch pierwszego z ogrów. Potwór ryknął, gdy Sophitia szarpnęła miecz do góry, a potem go wyciągnęła, odskakując. Gorace wnętrzności i krew padły na śnieg. Ogr sięgnął po niej, starając się włożyć je z powrotem do środka. Miecz Sophitii odrabał mu dłoń. Blondynka zrobiła pełen obrót i uderzyła po raz ostatni. Głowa ogra spadła na śnieg. Zaraz obok opadło jego martwe ciało.

Miała się odwrócić w kierunku drugiego ogra, kiedy nagle jego dłoń zacisnęła się na jej nadgarstku. Sophitia jęknęła z bólu, kiedy jej palce rozluźniły się. Jej miecz spadł na śnieg. Odruchowo uderzyła ogra tarczą w twarz. Potwór ryknął i puścił ją, rzucając Sophitię na ziemię. Jej futro poleciało daleko, zostawiając ją w lekkiej tunice. Szybko sięgnęła po miecz i zaatakowała. Wbiła ostrze głęboko w ramię ogra, ale kiedy szarpnęła, nie mogła wyciągnąć miecza z powrotem. Zaklinowane między kościami ogra ostrze nie chciało wyjść. Ogr, rycząc z bólu, złapał ją i objął ramionami, przyciskając do siebie, prawie miażdżąc. Sophitia biła pięściami i kopała nogami, ale czuła, jakby uderzała w mur. Palce ogra sięgnęły do jej pasa, rozrywając go i rzucając na ziemię. Jej tunika podzieliła jego los po chwili. Mróz szczypał ciało blond greczynki, kiedy palce ogra dotknęły ją między nogami.

„Ty zboczona świnio!” – krzyknęła uderzyła z całej siły pięścią w nos ogra. Potwór jęknął, ale nie puścił jej. Otworzył szerokie usta i oblizał jej twarz językiem. Śliski, wilgotny dotyk i śmierdzący oddech prawie odebrały jej przytomność. Jednocześnie jego palce dotykały jej cipki, wsuwając się w nią powoli.

„Niiieeee! Niiiiiieeeee!” – krzyczała Sophitia, ale nic to nie pomagało. Najgorsze było to, że kiedy w końcu przestał, Sophitia poczuła, jej warg sromowych dotyka coś szerszego i cieplejszego niż palce ogra.
„Niiee! Tylko nie to!! Niiieeeeeee! Auuuuuuughhhh!!!!” – jej krzyk słychać było daleko, kiedy ogr wszedł w nią. Trzymając ją cały czas, ogr podnosił ją i posuwał na dół, nadziewając na swój wielki, zwierzęcy członek. Sophitia krzyczała, czując jak robi się mokra. Było zimno, ale to co robił ogr także rozgrzewało ją. Odrzuciła głowę do tyłu, jej jasne włosy falowały na zimnym wietrze. Ogr lizał jej ciało, jej szyję i duże piersi z twardymi sutkami. Jego język był ciepły.

„Ohhhhhh!!! Aaiiiieeeeee!” – jęczała, kiedy wchodził w nią rytmicznie, coraz szybciej. Sophitia posuwała się wzdłuż jego długiego, twardego członka, mokrego od jej soków. Mimo tego, co się działo, czuła wewnątrz siebie dziwną przyjemność, jakby bycie pieprzoną przez olbrzymiego ogra mogło jej ją sprawiać. Jęczała głośno i namiętnie, nie krzyczała już i nie błagała, żeby przestał. Jego wielki członek wchodził w nią do końca, tak głęboko jak się da, rozszerzając ją w środku do maksymalnych rozmiarów. Blondynka zamknęła oczy i otworzyła szeroko usta, ślina ciekła jej z ich kącików. Rozkosz odbierała jej przytomność.

„Urghhhhhhhhhh!” – ogr zawył gardłowo, kiedy doszedł, spuszczając się do środka greckiej wojowniczki, wypełniając ją swoim ciepłym, lepkim nasieniem. Sophitia rzucała się i krzyczała. Nie chciała tego. Nawet jeżeli było jej trochę dobrze, to teraz cała drżała z przerażenia. Litry ogrowego nasienia wlewały się w nią, a słyszała kiedyś, że kobieta może zajść z potworem w ciążę i wtedy rodzi się z tego nowy potwór. Ogr zdjął ją ze swojego członka, wyrwał z rany jej miecz i cisnął go na ziemię.  Jego sperma kapała na śnieg spomiędzy nóg Sophitii i spływała po jej nogach. Sophitia drżała z zimna, kiedy ogr wziął ją pod pachę jak worek ziemniaków i ruszył przez sypiący coraz mocniej śnieg w kierunku swojej jaskini. Resztki jej stroju, jej miecz i tarczę szybko przykrył śnieg, tak jak ciało zabitego przez nią potwora. Wkrótce miała na jego miejsce narodzić nowego. Ale nieprzytomnej greczynce było już wszystko jedno

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz