Poprzednia część tej serii pojawiła się niemal równo jedenaście miesięcy temu, czyli prawie rok... a ludzie wciąż dopominali się o kolejne. Przyznaję, to fascynujące. Ale obiecałem kontynuować tę serię i słowa dotrzymuję, co widzicie poniżej. Zostawiam was z tym rozdziałem na dłużej, bo jutro wyjeżdżam na wakacje i wrócę pewnie za dwa tygodnie, może później trochę nawet.
Sądzę, że powoli zbliżam się do końca tej opowieści, myślałem nawet, że skończę ją w tym rozdziale, ale jednak nie, co najmniej jeden jeszcze powstanie, a może więcej? Mam nadzieję, że nie będziecie na nie musieli czekać znowu prawie roku ;)
Myślałem jeszcze nad wprowadzeniem jakiejś nowej postaci, ale chyba już jest za późno, a i tak się ich trochę zrobiło, w każdym razie dość, żeby było zamieszanie. Kto wie, jak to się wszystko skończy...
Część 1: http://hentai-fanfiction.blogspot.com/2012/06/harry-potter-ciao-pedagogiczne-1.html
Część 2: http://hentai-fanfiction.blogspot.com/2012/06/harry-potter-ciao-pedagogiczne-2.html
Część 3: http://hentai-fanfiction.blogspot.com/2012/06/harry-potter-ciao-pedagogiczne-3.html
Część 4: http://hentai-fanfiction.blogspot.com/2012/08/harry-potter-ciao-pedagogiczne-4.html
Tytuł: Ciało pedagogiczne
Z: Harry Potter
Tytuł: Ciało pedagogiczne
Z: Harry Potter
Słysząc pukanie, Hermiona nerwowo zerwała się z łóżka i
szybko zaczęła ubierać. Fleur, na tle pośpiechu Hermiony, wydawała się nie przejmować
tym aż tak bardzo, więc jej ruchy wydawały się bardziej powolne, cechowała ją
wrodzona elegancja, nawet w takiej sytuacji. Hermiona ta szybko jak tylko mogła
ubrała się i otworzyła drzwi, kątem oka sprawdzając, czy Fleur jest poza
zasięgiem wzroku osoby, która mogła stać po drugiej stronie drzwi. Ku jej
zaskoczeniu, kiedy otworzyła drzwi, ujrzała Marka. Trochę jej ulżyło, ale i tak
dalej była zdziwiona, bo pamiętała, co Mark miał przecież zrobić.
- Mark… co się… ? – spytała, zaskoczona.
- Pan dyrektor kazał mi przyjść – odpowiedział Mark,
wzrokiem prześlizgując się po Hermionie. Chociaż była ubrana, to widać było
delikatne ślady tego, co przed chwilą robiła – niedopięty guzik, zepsuta
fryzura, ślady pocałunków… uśmiechnął się w myślach – Poprosił mnie, żebym
przyprowadził do niego panią Fleur, a pani żeby zajęła się przez ten czas jej
uczniami. Są na meczu Quiditcha.
- O, wreszcie – Fleur pojawiła się obok Hermiony. W
odróżnieniu od niej wyglądała nienagannie, jakby nic nie zaszło – W takim razie
chodźmy – powiedziała do Marka i wyszła z pokoju. Mark ruszył obok, lekko przed
nią, prowadząc ją korytarzem szkoły. Wydawała się nie zwracać na niego uwagi.
Kiedy próbował zacząć rozmowę, zbywała go słowem lub dwoma.
Marka irytowało to, ale spodziewał się takiego traktowania.
Od początku widziała w nim tylko zabawkę w rękach Hermiony. Nie wiedziała, kto
naprawdę tu rządził. Denerwowało go to, ale obiecywał sobie, że pokaże jej. Co
prawda niewiele o niej wiedział i miał świadomość, na jakie ryzyko się porywa,
ale przecież nie ma dobrej zabawy właśnie bez elementu ryzyka. Tak myśląc,
skręcił w korytarz, który prowadził do dawnej klasy Hermiony. Teraz, w czasie
wakacji, była ona pusta i nieużywana. Mark upewnił się wcześniej, że drzwi są
otwarte, a on ma klucz. Czuł w kieszeni różdżkę. Czarodziejem nigdy nie był
wybitnym, ale miał nadzieję, że to czego się nauczył, w zupełności wystarczy do
tego, co sobie zaplanował.
Udając, że musi zawiązać but, zatrzymał się nagle,
pozwalając jej się wyminąć. Kiedy przechodziła koło niego, pospiesznie
wyciągnął z kieszeni różdżkę. Tego zaklęcia nigdy jeszcze nie używał. Nie miał
pewności, czy ktokolwiek go kiedykolwiek używał. Znalazł je na kartce papieru,
która wypadała z jednej z książek, kiedy porządkował klasę. Mógł to być równie
dobrze jakiś głupi żart czarodzieja sprzed paru pokoleń. Cóż, trzeba było to
sprawdzić. Uniósł różdżkę, wycelował w plecy Fleur i wypowiedział cicho słowa
zaklęcia. W najgorszym razie nic się nie stanie, powtarzał sobie w myślach,
mając taką nadzieję.
- Cupido adpetitus – rozległy się słowa i wokół Fleur
pojawiła się jaśniejąca lekko różowym blaskiem poświata. Francuzka zatrzymała
się, a Mark szybko schował różdżkę do kieszeni. Wstał i podbiegł do niej.
Wydawała się zdezorientowana, rozglądała się wokół, a jej dłonie jakby lekko
drżały. Spojrzał w jej oczy i dostrzegł w nich zaskoczeniem i zmieszanie.
- Czy coś się stało? – spytał, podchodząc bliżej, nie
odrywając od niej wzroku nawet na chwilę.
- Nie, ja tylko… - Fleur zachwiała się, opierając o ścianę.
Mark uśmiechnął się w myślach, widząc, że zaklęcie zaczyna działać. Kłopot
polegał na tym, że jego opis nie był precyzyjny. Obiecywał on tylko „uczynienie
z białogłowy powolnej rzucającemu dziewki”, ale nie precyzował dokładnie co i
jak ma się dziać. Mark sądził, że będzie to jakaś forma kontroli umysłowej, ale
Fleur wydawała się zachowywać jak pijana, a nie jak posłuszna. Mimo tego
postanowił spróbować.
- Tu obok jest klasa, może wejdziemy? Mogłaby pani usiąść i
odpocząć…
- Tak… to dobry pomysł – Fleur dała mu się prowadzić do
należącej do Hermiony klasy. Mark do końca pewien, czy słucha do z powodu czaru
czy z innego, ale w tej chwili liczył się tylko rezultat. Wsparta na jego
ramieniu weszła do środka, a po chwili opadła na krzesło, której jej podstawił.
Dziwnie się czuła, kropla potu pojawiły się na jej czole, a
oddech jakby przyspieszył. Kiedy poczuła na ramieniu rękę Marka, miała ochotę
ją zepchnąć, ale nie zrobiła tego. Jego druga dłoń bawiła się jej włosami. Czuła
się dziwnie, nie wiedziała, co ma zrobić, bo ciągle miała lekkie zawroty głowy,
a jej ciało było dziwnie ciężkie i powstanie z krzesła wydawało się przekraczać
jej możliwości.
- Duszno tutaj – powiedział Mark do jej ucha, tak czuła na
sobie jego oddech – może by pani to zdjęła? – jego ręka ześlizgnęła się z jej
ramienia, rozpinając powoli guziki jej bluzki. Czuł, że gra w niebezpieczną
grę, nie wiedział, ani jak silne jest to zaklęcie, ani jak długo będzie ono
działać. Ale teraz grał o wszystko i nie zamierzał przerywać. Tym bardziej, że
jak do tej pory szło gładko. Fleur nie protestowała, kiedy rozpinał guziki jej
bluzki, pomogła mu nawet ją zdjąć. Ciężko mu było oderwać wzrok od jej piersi,
skrytych pod stanikiem. Nie były większe od tych, którymi mogła się pochwalić
Hermiona. Ale widok ten uzmysłowił mu, że rozmiar nie zawsze jednak ma
znaczenie. Krągłe, pięknie półkule należące do ponętnej Francuzki zaparły mu
dech w piersiach. Chciał się na nie rzucić, ale powstrzymywał się, pamiętając,
że mimo zaklęcia powinien działać powoli i subtelnie. Dlatego delikatnie
masując jej plecy, rozpiął jej stanik i pozwolił mu opaść.
Nie powstrzymując się dłużej, Mark zamknął dłonie na jej
piersiach, masując je. To było coś niesamowitego, zupełnie innego, niż kiedy
dotykał piersi Hermiony albo jej córki. Zbliżył się do jej warg i pocałował
Fleur w usta. Nie protestowała, jej oddech wydawał się przyspieszać, a po
chwili odpowiedziała na jego pocałunek. Był zmysłowy i namiętny, Mark pomyślał,
że ta kobieta, będąc nawet pod jego kontrolą i wpływem, jest tak urzekająca, że
mogłaby go zniewolić swoim pięknem, gdyby tylko chciała. Przerwał pocałunek i
założył kolejny, na śnieżnobiałej cerze jej karku. Fleur odchyliła głowę do
tyłu, prężąc swoją długą szyję i pełny biust przed chłopakiem. Nie mógł i nie
chciał już dłużej czekać, jego głowa opadła na jej piersi i zasypał je
pocałunkami.
Jego ręce nie próżnowały, zsuwając jej suknię, a następnie
rajstopy z jej długich, smukłych nóg. Podziwiając jej ciało czuł się, jakby
obcować z istotą z innego świata, kimś, kogo trudno porównywać ze zwyczajnymi
ludźmi. Fleur była taka… doskonała? Przeszło mu nawet przez myśl, że dla kogoś
takiego mógłby zapomnieć o całym świecie i wszystkich innych kobietach, jakie
na nim żyją. Przerwał zabawę z jej piersiami pochylił się na jej nogami,
zdejmując z nich obcasy i obnażając jej stopy. Jej skóra była tak jasna, jakby
była wykuta w kości słoniowej albo marmurze. Pocałował jej łydkę i powoli
zaczął się kierować coraz wyżej. Słyszał, jak Fleur cicho wzdycha. Spieszyło mu
się, aby znaleźć się między jej udami, cały czas walczył jednak z pośpiechem,
chociaż jego twarda już męskość coraz dosadniej wyrażała niecierpliwość i rwała
się do czynu. Zawsze jednak uważał, że kobietę należy odpowiednio przygotować.
Fleur, świadomie albo i nie, przygotowywała go do tego, od kiedy pojawiła się w
Hogwarcie. Nie miał zamiaru być gorszy. Zresztą, jej piękne ciało prosiło się
po prostu o to, aby poznawać je dokładnie, centymetr po centymetrze.
Hermiona była bardziej niż zła, że przerwano jej w takim momencie.
W głowie ciągle jej jeszcze szumiało, a na ustach czuła smak namiętnych
pocałunków Fleur. To było dziwne, nigdy wcześniej nie robiła tego z kobietą,
nie fantazjowała nawet o tym. Wiedziała, że w czasach, kiedy jeszcze była
uczennicą, niektóre dziewczyny potrafiły zamknąć się „przypadkiem” razem w
toalecie albo pod prysznicem. Ale sama nie widziała w tym niczego
pociągającego, chociaż zdarzało się, że dostawała takie dwuznacznie brzmiące
propozycje. Ale teraz, pod tej krótkiej, ale niezwykle intensywnej scenie z
Fleur, nie była już tego taka pewna. Pamiętała, jak wkurzała ją ta kobieta,
kiedy była w Hogwarcie po raz pierwszy. Ron gapił się w nią jak sroka w gnat, a
Hermionę to wkurzało. Właściwie to po trochu życzyła jej nawet, że coś złego ją
spotkało.
Czy to, co teraz zrobiło, było formą spłaty długu? Hermiona
zatrzymała się, sprawdzając w zawieszonym na ścianie lustrze, czy już wszystko
z nią w porządku. Dostrzegła ślad szminki na karku i szybko go starła. Ciuchy
były w porządku, włosy ułożone, nie było chyba żadnego śladu po tym, co
zrobiła. Wyszła na dziedziniec, kierując się do na boisko Quidditcha. I wtedy nagle coś śmignęło nad jej głową.
Zaskoczona i zdezorientowana upadła na ziemię, kryjąc się odruchowo. Następujący
chwilę potem pęd powietrza niemal przygniótł ją do zielonej murawy.
- Ha, tata zawsze powtarzał, że byłaś noga w Quidditcha,
mamo – usłyszała znajomy głos i zobaczyła stojącą naprzeciwko niej Kelly,
ubraną w szatę podróżną i zsiadającą z miotły. W ręce trzymała znicz, który
rzuciła w stronę młodych uczniów.
- Kelly? – spytała zaskoczona Hermiona – Co tu robisz?
Miałaś być z ojcem…
- Tata jak zwykle o czymś zapomniał – wzruszyła ramionami
Kelly, podchodząc i podając matce rękę – Mówił, że zostawił jakąś książkę o
alchemii niemieckiej w szkole i prosił, żebym po nią skoczyła.
- No tak, typowe… - westchnęła Hermiona, otrzepując się –
Jest w mojej klasie, chodź.
Idąc korytarzem szkoły, Hermiona dziwnie się czuła, mając u
boku swoją córkę. Jej nagłe pojawienie się, nawet jeśli wpadła tylko na moment,
sprawiło, że dotarła do niej złożoność całej sytuacji, w jakiej się znalazła.
No bo co miała zrobić? Powiedzieć „Przepraszam córeczko, ale bzykam się z twoim
chłopakiem? A wiesz, tak w ogóle to on woli mnie.” Nie miała złudzeń, że Kelly
odpowiedziałaby „Ach, to nic takiego”. Za dobrze znała swoją córkę i wiedziała,
że wiele z charakteru odziedziczyła ona po ojcu. Wesleyowie, przy całej ich
dobroduszności, potrafili być furiatami, a w gniewie bywali bardziej
niebezpieczni, niż by się to mogło wydawać. Pamiętała doskonale chwilę, w
której niepozorna przecież Molly Weasley dosłownie zmasakrowała Bellatrix
Lestrange. Konfrontacja z córką po ujawnieniu takiego faktu mogła być równie
gwałtowna.
Wszystko to sprawiło, że Hermiona zaczęła się zastanawiać
nad swoim związkiem z Markiem i czy nie powinna jednak go skończyć, dla dobra
córki. Nie uważała chłopaka za najlepszą partię dla Kelly, a teraz jeszcze
trudniej było jej wyobrazić go sobie w charakterze zięcia. Oczami wyobraźni
widziała rodzinny obiadek, na który przychodzą Mark i Kelly, a pod stołem ręka
siedzącego obok niej Marka przesuwa się po jej udzie, żeby… Nie, potrząsnęła
głową, starając się zwalczyć takie myśli. Szaleć sobie mogła tutaj sama, ale
przy córce musiała się zachowywać przykładnie. No i rzeczywiście trzeba było
wszystko porządnie przemyśleć. Lepiej byłoby, żeby teraz nie spotkały po drodze
Marka. Hogwart był duży, a z tego co mówił Mark, wynikało, że miał zaprowadzić
Fleur do dyrektora. Odetchnęła z ulgą, to było w zupełnie innej części szkoły
niż jej klasa.
- Co się stało, mamo? – spytała Kelly – Jakaś taka zamyślona
jesteś…
- Nie nic, mam pracowity dzień, to wszystko…
- Myślałam, że wy też macie wakacje…
- Kochanie, wakacje to mają uczniowie, praca nauczyciela
nigdy się nie kończy.
- Kiepsko mnie przekonujesz, żebym poszła w twoje ślady,
wiesz?
- W moje ślady, powiadasz? – Hermiona nie mogła się
powstrzymać od myśli o Marku w kontekście tych słów – Skarbie, uwierz mi, o
niczym innym nie marzę…
Wow, niespodzianka sezonu. Ale znowu zamknąłeś w takim momencie, że już nie wiem, co będzie dalej. Trójką... czworokąt? Biedny Mark, jak on sobie z nimi wszystkimi da radę?
OdpowiedzUsuńWielokąt foremny XD A na serio, to sam nie wiem.
UsuńNo, nareszcie... rzeczywiście, prawie rok. Liczę, że kolejne części napiszesz szybciej.
OdpowiedzUsuńJa też. Mam nadzieję, że może jeszcze w sierpniu, ale nic nie mogę obiecać.
UsuńOch jak fajnie,że wreszcie coś napisałeś i to fajne coś.Bardzo dobrze,że zamknąłeś w takim momencie bo to tylko wzbudza apetyt.
OdpowiedzUsuńJestem zły i podstępny XD
Usuńmam nadzieję że szybko dodasz kolejną część !!!! Czworokąt byłby zajebisty
OdpowiedzUsuńW sumie, takiego układu nigdy nie pisałem jeszcze. Tylko czy Mark by wyrobił...
UsuńOj tak czworokąt to wspaniały pomysł i chyba tak będzie. Ten Mark to ma dobrze.
OdpowiedzUsuńNo ja nie wiem, czy dobrze, bo jak dziewczyny zobaczą, że je oszukiwał, to go rozerwą na strzępy...
UsuńOj mam nadzieje,że tylko na początku się zdziwią a potem dołączą do zabawy.
UsuńJa bym się na miejscu Kelly wkurzyła i chyba go wykastrowała.
UsuńGniew zdradzonych kobiet potrafi być straszny...
UsuńFakt, dziewczyny potrafią być straszne... Ale też i zaskakują :D Może rzeczywiście dołączą :D Niezłe to opowiadanie, przypadło mido gustu ;) No i widząc po jakim czasie dodałeś kolejną część z całego cyklu mam nadzieję, że kolejny pojawi się szybciej ;p
OdpowiedzUsuńPostaram się, aby tak było. Mam dwie idee co do ciągu dalszego, nie jestem jeszcze pewien, którą wykorzystam.
UsuńJak zawsze świetne opowiadanie z tej serii. A zakończenie jest świetne :D
OdpowiedzUsuńCzekamy na następną a potem jeszcze następną ;)
Dziękuję, pewnie jeszcze ich trochę będzie, chociaż chciałbym móc już skończyć tę serię.
UsuńZnasz może serie HighSchool DxD? Polecam! :D
OdpowiedzUsuńWłaśnie oglądam, rzeczywiście jest przyjemna.
UsuńMusiałem sobie przypomnieć poprzednie części bo za cholerę nic nie pamiętałem :d Nie jestem aż tak wielkim fanem tej serii jak większość tutejszych czytelników, jednak uważam że jest dobra. Myślę że fajnie by było gdyby Fleur była świadoma tego co się z nią dzieje, jednak ciało jej nie słuchało ;]
OdpowiedzUsuńA to nawet ciekawy pomysł, może nawet z niego skorzystam, dziękuję!
UsuńWszystkie części tego opowiadania są wspaniałe. Opisujesz postacie,relacje między nimi,seks bez niepotrzebnych brzydkich słów ale również nie ubierasz niczego w zbędne poetyckie zwroty. Mam nadzieje,że w następnej części to Mark,Kelly,Hermiona i oczywiście Fleur nie będą niczego ubierali a wręcz przeciwnie będą rozbierać. Właśnie apropos części 6 kiedy możemy na nią liczyć? :) Oczywiście nie poganiam,pisz przez tyle czasu ile chcesz i potrzebujesz żeby wyszło dobre opowiadanie. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńJak będzie, to będzie (cytując Blizzard). Muszę mieć moment i pomysł.
UsuńDokończ Ciało, bardzo proszę.
OdpowiedzUsuń