czwartek, 16 listopada 2017

(Sailor Moon) Pełną piersią



Sailor Jupiter stała w bocznej alejce, niedaleko liceum, do którego chodziła. Nerwowo spoglądała za siebie, czy aby za chwilę nie pojawi się tu ktoś postronny. Co prawda była to taka okolica, gdzie nikt nie zaglądał jak nie musiał, ale nerwy nie dawały jej jednak spokoju. A cała sytuacja, w której się znajdowała bynajmniej nie poprawiała jej nastroju.

Jej posągowe ciało odziane było w mundurek, który w czasach gimnazjalnych mógł uchodzić za dość odważny, ale teraz, kiedy kończyła liceum, doskonale uwydatniał jej wdzięki – parę dużych, dorodnych piersi, które budziły od dawna zazdrość koleżanek, kształtny tyłeczek, płaski brzuch i długie nogi. Zaś fakt, że była ponadprzeciętnie wysoka czynił z niej dodatkowo osobę, na którą każdy zwracał uwagę. Kasztanowe włosy, upięte w koński ogon, opadały na jej plecy.

Makoto uchodziła za szkolną piękność, ale z urodą i seksapealem szła w parze siła fizyczna i charakter. W efekcie nie należała do tych, którym faceci lubili robić nieprzystojne propozycje – już na początku szkoły kilku przekonało się boleśnie, że próby łapania ją za piersi, nawet przypadkiem, mogą się bardzo niemile skończyć.


Nie dziwiło, że stojący przed nią, niewysoki chłopak nie mógł oderwać od niej wzroku. W stroju Sailorki Makoto wyglądała jeszcze piękniej niż zwykle. Opinał on dodatkowo jej piersi, tak że kokarda, zawiązana na nich, zdawała się trzymać ostatkiem sił. Oczy chłopaka niemal wystrzeliwały zza grubych szkieł okularów, kiedy błądziły po jej nogach, biodrach, pośladkach, ale zawsze wracały do tych dwóch, apetycznych krągłości na górze, które wabiły go cały czas. Sam był raczej niski, ciemne włosy miał w nieładzie, ubrany był w jeansy i czarną bluzkę z Gundamem.



„Ekhm...” mruknęła Makoto, czując się wyraźnie nieswojo, świadoma, że chłopak literalnie rozbiera ją wzrokiem. Nawet jeśli skłonił ją, aby się tu pojawiła, to nie znaczyło, że miała ochotę okazywać z tego powodu radość.

„Ach tak, no tak...” odezwał się wreszcie, przenosząc wzrok na jej twarz, wykrzywioną w złości. „No, rzeczywiście, przyszłaś, tak jak się umówiliśmy...”

„Nie umawiałam się z tobą. Zmusiłeś mnie. Szantażem.” Makoto cedziła słowa, nie mając ochoty dawać temu gnojkowi satysfakcji z bycia słabiutką ofiarą. Może któraś z jej koleżanek sailorek w takiej sytuacji by zachowywała się inaczej, ale nie ona. Opinia łobuziary ciągnęła się za nią od gimnazjum, już wtedy musiała zmienić szkołę z tego powodu, a w drugiej początkowo też nie było łatwo. Fakt, że szantażował ją jakiś grubawy gnojek, denerwował ją jeszcze bardziej. Czemu on nie mógł być jakimś wysokim, przystojnym chłopakiem, takim jak ten, w którym się kiedyś bez powodzenia zakochała?

„No, można tak powiedzieć. Jak nie chcesz, żeby cały świat się dowiedział, że Makoto Kino jest wojowniczką w mundurku, to musisz spełnić moje życzenia” powiedział. Gdy to mówił, Makoto zaklęła w myślach. Wciąż nie miała pojęcia, w jaki sposób te kurdupel dał radę zrobić jej zdjęcie w trakcie transformacji. To musiało być wtedy, kiedy jakiś demon zaatakował tuż po zakończeniu lekcji i żeby od razu włączyć się do walki, zmieniła się za budynkiem szkolnym. Pewnie akurat był obok i miał włączoną komórkę. Miała zwyczajnie pecha. Ale nie miała wyboru. Gdyby ujawnił zdjęcia, które jej przysłał, miałaby spore problemy, a może także spotkałoby to jej koleżanki. Musiała grać na zasadach, które ten typek dyktował.

„No więc jakie są twoje życzenia, mój ty geniuszu przestępczości? Czego chcesz?” powiedziała mocno ironicznie, przestępując z nogi na nogę i jeszcze raz odruchowo zerkając za plecy. Tupała lekko swoim zielonym botkiem.

„Tego!” powiedział bez skrępowania, celując palcem w jej piersi. „Chcę je zobaczyć w całej okazałości i żebyś mi pokazała, jak ich używasz.” uśmiechnął się szeroko. „Każdy chłopak w szkole ślini się na widok twoich cycków, a ja chcę być tym, który je pierwszy zobaczy bez żadnych osłonek”.

Makoto skrzywiła się, chociaż spodziewała się, że ten drań może postawić jakiejś zboczone warunki. Poczuła nieprzyjemny dreszcz na plecach i nagłą chęć sklepania mu fajcaty tak jak dawno jeszcze nikomu nie zrobiła. Ale niestety, na myślach musiało się tu skończyć. Jak na razie miał ją w garści.

„Faceci...” mruknęła. „Wam tylko jedno w głowach”. Nie mając wyboru, rozwiązała kokardę swoimi, okrytymi rękawicami, dłońmi, aby następnie zsunąć przez głowę górną część mundurka. Kiedy to zrobiła, jej duże piersi wyskoczyły jak z procy, kołysząc się. Poczuła irytujący rumieniec na policzkach. Oczy chłopaka niemal przebiły szkła okularów na widok tego, o czym tyle razy marzył i fantazjował. Miał w domu bogatą kolekcję zdjęć Makoto, robionych po kryjomu komórką. Często ją skrycie śledził, aby łapać jak najlepsze ujęcia. Dzięki temu nakrył ją także wtedy, kiedy pobiegła za szkołę, aby się przemienić. Ale niezależnie od tego, nigdy dotąd nie widział na własne oczy tych cudeniek.

Piersi Makoto były często tematem dyskusji wśród chłopaków. Ta wysoka dziewczyna była idolką wielu z nich, chociaż oczywiście żadne nie miał odwagi, aby jej to powiedzieć. A n miał być pierwszym, który zobaczył je w całej okazałości. I widok przeszedł wszelkie jego oczekiwania. Były rzeczywiście doskonałe – duże, ale nie groteskowo wielkie czy obwisłe, idealnie uzupełniały jej figurę. Każda z tych sprężystych, jędrnych półkul ozdobiona była dużym, ciemnym sutkiem. Pod wpływem chłodnego powietrza, oba sutki sterczały po chwili, twarde i aż proszące się, aby je dotknąć.

„O ja jego... nie ma porównania...” powiedział i nie kłopocząc się nawet pytaniem o pozwolenie, wyciągnął ręce, zamykając dłonie na jej piersiach. Zacisnął je, jego palce ugniatały ciepłe, jędrne ciało. Makoto skrzywiła się, starając się zachować spokój, chociaż w miarę, jak jej piersi był masowane, było to coraz trudniejsze.

„No dobra, masz co chciałeś” wyrzuciła z siebie, zaciskając zęby, aby nie dać mu satysfakcji w postaci jęku czy nawet westchnienia. Nie było to proste, kiedy jego palce ściskały i przekręcały jej sutki. Bawił się nimi jeszcze przez dłuższą chwilę, aż w końcu Makoto poczuła, że jej majtki zaczynają robić się lekko wilgotne. Przeklęła własną słabość i miała nadzieję, że zaraz skończy.

„Czy to już wszystko?” spytała.

„Nie.” odpowiedział.

„Hej, mówiłeś, że chcesz zobaczyć moje piersi. No i zobaczyłeś, więc...”

„Powiedziałem, że chcę zobaczyć je w akcji. Chcę, żebyś teraz uklękła tu przede mną i mnie nimi obsłużyła.” po tych słowach puścił jej cycki i rozpiął zamek w swoich spodniach.

„Słuchaj no...” policzki Makoto zrobiły się bardziej czerwone, a jej pięści zacisnęły się, słysząc tak wprost wyrażone żądanie. „Są granice...”

„Naprawdę, nie będzie żadnych innych, żadnego drobnego druczku i tak dalej” zapewnił ją.

„Dobra...” powiedziała po chwili wahania. „Ale muszę mieć pewność, że potem wszystko skasujesz i nigdy już nie będziesz próbował podobnych numerów. Rozumiemy się?”

„Absolutnie!” odpowiedział szybko. A teraz do dzieła!”

Patrzył, jak Makoto Kino, ta słynna Makoto Kino, której większość chłopaków w szkole się bała i o której marzyła, klęka przed nim na brudnej ziemi w alejce. Wcześniej patrzyła na niego z góry, teraz to on pochylał wzrok, aby spojrzeć na nią. Jego członek znajdował się niemal dokładnie na wysokości jej biustu. Makoto wsunęła swoje ręce pod piersi i uniosła je, tak że penis chłopaka znajdował się na nich. Poczuła niechęć na myśl o tym, co robi, ale nie mogła się przy tym oprzeć dziwnemu dreszczowi podniecenia. To ona zawsze była tą silną, której inni się bali. Fakt, że klęczała na ziemi przed takimi dupkiem, był dziwnie, niepokojąco wręcz podniecający, tak jak to, że była jego łasce. Próbowała cały czas zachować kontrolę, ale wiedziała, że ten drań ma ją pod całkowitą władzą. I to, bardziej niż wszystko inne, sprawiało, że jej majtki robiły się mokre.

Wstydziła się tego i za wszelką cenę starała się ukryć. Miała nadzieję, że ta menda jest dość tępa, aby tego nie spostrzec. Wzięła się do roboty, poruszając swymi obfitymi piersiami tak, że jego penis zupełnie zanurzył się między nimi. Szybko wyczuła, że dzięki jej ruchom urósł i stwardniał. Nie miała wątpliwości, że mu się to podoba. Rozsunęła je nieco, pozwalając mu zanurzyć się nieco głębiej między jej jędrny biust. Kiedy był już tam cały, zaczęła go rytmicznie masować, wykorzystując obie półkule, poruszając nimi w przeciwnych kierunkach, w górę i w dół. Starała się skupić na tym co robiła, nie myśląc o tych dziwnych reakcjach jej własnego ciała. Kiedy chłopak położył rękę na jej głowie i zanurzył ją w jej kasztanowych włosach, poczuła kolejny dreszcz. To było jak symbol dominacji, pomyślała, przyspieszając ruchy piersiami.

„Oooch... taaak”, wzdychał, zastanawiając się, czy to aby nie jest tylko sen. Oczywiście, fantazjował o tym wiele razy i jak sądził, nie był w tym odosobniony. Zderzaki Makoto budziły pożądanie wielu. Często urywali się, aby popatrzeć jak gra z innymi dziewczynami w siatkówkę, a jej cycki podskakują pod materiałem stroju sportowego. Sam sprzedał niemało zdjęć, które udało jej się przy różnych okazjach cyknąć. Chociaż nie było tam nic niemoralnego (bo nie miał szans, aby ukryć się w szatni dziewczyn) to tak za niektóre zgarniał sporą kasę. Żałował, że nie może nagrać tego, co się właśnie dzieje.

Mimo to wiedział, że tego widoku nigdy nie zapomni. Jego penis wyłaniał się na chwilę i znowu tonął w objęciach dwóch cudownie miękkich i ciepłych piersi. Widać było już na nich krople wilgoci. Makoto rozumiała, że najprościej będzie zakończyć to najszybciej, więc ściskała go nimi mocniej. Chociaż starał się jak mógł, aby przedłużyć to, jednak wiedział, że jest na przegranej pozycji.

Jego nasienie wystrzeliło w górę, trafiając prosto w jej twarz, spływając po jej policzkach, brodzie i kapiąc na jej piersi. Druga partia wylądowała niemal równo na jej ustach. Makoto skrzywiła się. Było tego więcej, zaskoczyło ją, jak wiele. Nie wiedziała, że specjalnie czekał na to, oszczędzając się w ostatnich dniach. W efekcie gęste strugi nasienia spływały po jej twarzy i piersiach. Wzdrygnęła się, czując je na swojej skórze.

„Ech... mogłeś mnie ostrzec...” powiedziała z wyrzutem, czując, że ma to nawet na swoich brwiach i włosach. Tyle dobrego, że przynajmniej zrobiła co chciał. Nie mogła się jednak pozbyć tego niepokojącego, uczucia. Jej kolana były jak z waty. Coś w jej wnętrzu nie chciała, aby podnosiła się. Musiała wytężyć całą swoją wolę, aby jednak wstała z kolan.

„Dobra, zrobiłam co chciałeś, teraz twoja kolej” niemal warknęła w jego kierunku. Normalnie cofnąłby się pewnie ze strachu, ale widok Makoto z twarzą wysmarowaną nasieniem sprawiał, że jakoś trudno było brać jej groźby na poważnie. Wyjął jednak z kieszeni kartę pamięci i podał jej.

„Proszę, tu jest wszystko. Nie ma żadnych kopii, słowo harcerza!”



Makoto rzuciła memorkę na ziemię, po czym przywołała niewielką ilość elektryczności, która spaliła kartę na popiół. Dla pewności zdeptała obcasem to, co zostało. Mogła ją po prostu rozdeptać, ale ten błysk elektryczności był potrzebny, chciała nim zrobić wrażenie na tym chłopaku, przestraszyć go nieco. Otarła twarz i nasunęła na siebie z powrotem górną część kostiumu.

„Dobra, mam nadzieję, ze więcej się nie spotkamy” powiedziała, patrząc chłopakowi w oczy. „Bo ostrzegam, drugie spotkanie nie będzie już dla ciebie tak przyjemne”


Musiała się starać, aby brzmieć przekonująco. Coś w jej głowie powtarzało, że powinna paść na kolana i wziąć jego członka w usta, lizać, ssać... Że powinna błagać, aby zerżnął ją jak ostatnią dziwkę. Odpychała od siebie te myśli, kiedy szybko przemieniła się z powrotem w swoją zwyczajną wersję i pobiegła do domu, aby wziąć długi, ciepły prysznic. Gdy tam się już znalazła, leżała oparta o ścianę kabiny, pieszcząc własne ciało i fantazjując o tym, jakby to było, gdyby jednak uległa tym żądzom...  

1 komentarz: