Sailor Jupiter stała w bocznej alejce,
niedaleko liceum, do którego chodziła. Nerwowo spoglądała za
siebie, czy aby za chwilę nie pojawi się tu ktoś postronny. Co
prawda była to taka okolica, gdzie nikt nie zaglądał jak nie
musiał, ale nerwy nie dawały jej jednak spokoju. A cała sytuacja,
w której się znajdowała bynajmniej nie poprawiała jej nastroju.
Jej posągowe ciało odziane było w
mundurek, który w czasach gimnazjalnych mógł uchodzić za dość
odważny, ale teraz, kiedy kończyła liceum, doskonale uwydatniał
jej wdzięki – parę dużych, dorodnych piersi, które budziły od
dawna zazdrość koleżanek, kształtny tyłeczek, płaski brzuch i
długie nogi. Zaś fakt, że była ponadprzeciętnie wysoka czynił z
niej dodatkowo osobę, na którą każdy zwracał uwagę. Kasztanowe
włosy, upięte w koński ogon, opadały na jej plecy.
Makoto uchodziła za szkolną piękność,
ale z urodą i seksapealem szła w parze siła fizyczna i charakter.
W efekcie nie należała do tych, którym faceci lubili robić
nieprzystojne propozycje – już na początku szkoły kilku
przekonało się boleśnie, że próby łapania ją za piersi, nawet
przypadkiem, mogą się bardzo niemile skończyć.
Nie dziwiło, że stojący przed nią,
niewysoki chłopak nie mógł oderwać od niej wzroku. W stroju
Sailorki Makoto wyglądała jeszcze piękniej niż zwykle. Opinał on
dodatkowo jej piersi, tak że kokarda, zawiązana na nich, zdawała
się trzymać ostatkiem sił. Oczy chłopaka niemal wystrzeliwały
zza grubych szkieł okularów, kiedy błądziły po jej nogach,
biodrach, pośladkach, ale zawsze wracały do tych dwóch,
apetycznych krągłości na górze, które wabiły go cały czas. Sam
był raczej niski, ciemne włosy miał w nieładzie, ubrany był w
jeansy i czarną bluzkę z Gundamem.
„Ekhm...” mruknęła Makoto, czując
się wyraźnie nieswojo, świadoma, że chłopak literalnie rozbiera
ją wzrokiem. Nawet jeśli skłonił ją, aby się tu pojawiła, to
nie znaczyło, że miała ochotę okazywać z tego powodu radość.
„Ach tak, no tak...” odezwał się
wreszcie, przenosząc wzrok na jej twarz, wykrzywioną w złości.
„No, rzeczywiście, przyszłaś, tak jak się umówiliśmy...”
„Nie umawiałam się z tobą.
Zmusiłeś mnie. Szantażem.” Makoto cedziła słowa, nie mając
ochoty dawać temu gnojkowi satysfakcji z bycia słabiutką ofiarą.
Może któraś z jej koleżanek sailorek w takiej sytuacji by
zachowywała się inaczej, ale nie ona. Opinia łobuziary ciągnęła
się za nią od gimnazjum, już wtedy musiała zmienić szkołę z
tego powodu, a w drugiej początkowo też nie było łatwo. Fakt, że
szantażował ją jakiś grubawy gnojek, denerwował ją jeszcze
bardziej. Czemu on nie mógł być jakimś wysokim, przystojnym
chłopakiem, takim jak ten, w którym się kiedyś bez powodzenia
zakochała?
„No, można tak powiedzieć. Jak nie
chcesz, żeby cały świat się dowiedział, że Makoto Kino jest
wojowniczką w mundurku, to musisz spełnić moje życzenia”
powiedział. Gdy to mówił, Makoto zaklęła w myślach. Wciąż nie
miała pojęcia, w jaki sposób te kurdupel dał radę zrobić jej
zdjęcie w trakcie transformacji. To musiało być wtedy, kiedy jakiś
demon zaatakował tuż po zakończeniu lekcji i żeby od razu włączyć
się do walki, zmieniła się za budynkiem szkolnym. Pewnie akurat
był obok i miał włączoną komórkę. Miała zwyczajnie pecha. Ale
nie miała wyboru. Gdyby ujawnił zdjęcia, które jej przysłał,
miałaby spore problemy, a może także spotkałoby to jej koleżanki.
Musiała grać na zasadach, które ten typek dyktował.
„No więc jakie są twoje życzenia,
mój ty geniuszu przestępczości? Czego chcesz?” powiedziała
mocno ironicznie, przestępując z nogi na nogę i jeszcze raz
odruchowo zerkając za plecy. Tupała lekko swoim zielonym botkiem.
„Tego!” powiedział bez
skrępowania, celując palcem w jej piersi. „Chcę je zobaczyć w
całej okazałości i żebyś mi pokazała, jak ich używasz.”
uśmiechnął się szeroko. „Każdy chłopak w szkole ślini się
na widok twoich cycków, a ja chcę być tym, który je pierwszy
zobaczy bez żadnych osłonek”.
Makoto skrzywiła się, chociaż
spodziewała się, że ten drań może postawić jakiejś zboczone
warunki. Poczuła nieprzyjemny dreszcz na plecach i nagłą chęć
sklepania mu fajcaty tak jak dawno jeszcze nikomu nie zrobiła. Ale
niestety, na myślach musiało się tu skończyć. Jak na razie miał
ją w garści.
„Faceci...” mruknęła. „Wam
tylko jedno w głowach”. Nie mając wyboru, rozwiązała kokardę
swoimi, okrytymi rękawicami, dłońmi, aby następnie zsunąć przez
głowę górną część mundurka. Kiedy to zrobiła, jej duże
piersi wyskoczyły jak z procy, kołysząc się. Poczuła irytujący
rumieniec na policzkach. Oczy chłopaka niemal przebiły szkła
okularów na widok tego, o czym tyle razy marzył i fantazjował.
Miał w domu bogatą kolekcję zdjęć Makoto, robionych po kryjomu
komórką. Często ją skrycie śledził, aby łapać jak najlepsze
ujęcia. Dzięki temu nakrył ją także wtedy, kiedy pobiegła za
szkołę, aby się przemienić. Ale niezależnie od tego, nigdy dotąd
nie widział na własne oczy tych cudeniek.
Piersi Makoto były często tematem
dyskusji wśród chłopaków. Ta wysoka dziewczyna była idolką
wielu z nich, chociaż oczywiście żadne nie miał odwagi, aby jej
to powiedzieć. A n miał być pierwszym, który zobaczył je w całej
okazałości. I widok przeszedł wszelkie jego oczekiwania. Były
rzeczywiście doskonałe – duże, ale nie groteskowo wielkie czy
obwisłe, idealnie uzupełniały jej figurę. Każda z tych
sprężystych, jędrnych półkul ozdobiona była dużym, ciemnym
sutkiem. Pod wpływem chłodnego powietrza, oba sutki sterczały po
chwili, twarde i aż proszące się, aby je dotknąć.
„O ja jego... nie ma porównania...”
powiedział i nie kłopocząc się nawet pytaniem o pozwolenie,
wyciągnął ręce, zamykając dłonie na jej piersiach. Zacisnął
je, jego palce ugniatały ciepłe, jędrne ciało. Makoto skrzywiła
się, starając się zachować spokój, chociaż w miarę, jak jej
piersi był masowane, było to coraz trudniejsze.
„No dobra, masz co chciałeś”
wyrzuciła z siebie, zaciskając zęby, aby nie dać mu satysfakcji w
postaci jęku czy nawet westchnienia. Nie było to proste, kiedy jego
palce ściskały i przekręcały jej sutki. Bawił się nimi jeszcze
przez dłuższą chwilę, aż w końcu Makoto poczuła, że jej
majtki zaczynają robić się lekko wilgotne. Przeklęła własną
słabość i miała nadzieję, że zaraz skończy.
„Czy to już wszystko?” spytała.
„Nie.” odpowiedział.
„Hej, mówiłeś, że chcesz zobaczyć
moje piersi. No i zobaczyłeś, więc...”
„Powiedziałem, że chcę zobaczyć
je w akcji. Chcę, żebyś teraz uklękła tu przede mną i mnie nimi
obsłużyła.” po tych słowach puścił jej cycki i rozpiął
zamek w swoich spodniach.
„Słuchaj no...” policzki Makoto
zrobiły się bardziej czerwone, a jej pięści zacisnęły się,
słysząc tak wprost wyrażone żądanie. „Są granice...”
„Naprawdę, nie będzie żadnych
innych, żadnego drobnego druczku i tak dalej” zapewnił ją.
„Dobra...” powiedziała po chwili
wahania. „Ale muszę mieć pewność, że potem wszystko skasujesz
i nigdy już nie będziesz próbował podobnych numerów. Rozumiemy
się?”
„Absolutnie!” odpowiedział szybko.
A teraz do dzieła!”
Patrzył, jak Makoto Kino, ta słynna
Makoto Kino, której większość chłopaków w szkole się bała i o
której marzyła, klęka przed nim na brudnej ziemi w alejce.
Wcześniej patrzyła na niego z góry, teraz to on pochylał wzrok,
aby spojrzeć na nią. Jego członek znajdował się niemal dokładnie
na wysokości jej biustu. Makoto wsunęła swoje ręce pod piersi i
uniosła je, tak że penis chłopaka znajdował się na nich. Poczuła
niechęć na myśl o tym, co robi, ale nie mogła się przy tym
oprzeć dziwnemu dreszczowi podniecenia. To ona zawsze była tą
silną, której inni się bali. Fakt, że klęczała na ziemi przed
takimi dupkiem, był dziwnie, niepokojąco wręcz podniecający, tak
jak to, że była jego łasce. Próbowała cały czas zachować
kontrolę, ale wiedziała, że ten drań ma ją pod całkowitą
władzą. I to, bardziej niż wszystko inne, sprawiało, że jej
majtki robiły się mokre.
Wstydziła się tego i za wszelką cenę
starała się ukryć. Miała nadzieję, że ta menda jest dość
tępa, aby tego nie spostrzec. Wzięła się do roboty, poruszając
swymi obfitymi piersiami tak, że jego penis zupełnie zanurzył się
między nimi. Szybko wyczuła, że dzięki jej ruchom urósł i
stwardniał. Nie miała wątpliwości, że mu się to podoba.
Rozsunęła je nieco, pozwalając mu zanurzyć się nieco głębiej
między jej jędrny biust. Kiedy był już tam cały, zaczęła go
rytmicznie masować, wykorzystując obie półkule, poruszając nimi
w przeciwnych kierunkach, w górę i w dół. Starała się skupić
na tym co robiła, nie myśląc o tych dziwnych reakcjach jej
własnego ciała. Kiedy chłopak położył rękę na jej głowie i
zanurzył ją w jej kasztanowych włosach, poczuła kolejny dreszcz.
To było jak symbol dominacji, pomyślała, przyspieszając ruchy
piersiami.
„Oooch... taaak”, wzdychał,
zastanawiając się, czy to aby nie jest tylko sen. Oczywiście,
fantazjował o tym wiele razy i jak sądził, nie był w tym
odosobniony. Zderzaki Makoto budziły pożądanie wielu. Często
urywali się, aby popatrzeć jak gra z innymi dziewczynami w
siatkówkę, a jej cycki podskakują pod materiałem stroju
sportowego. Sam sprzedał niemało zdjęć, które udało jej się
przy różnych okazjach cyknąć. Chociaż nie było tam nic
niemoralnego (bo nie miał szans, aby ukryć się w szatni dziewczyn)
to tak za niektóre zgarniał sporą kasę. Żałował, że nie może
nagrać tego, co się właśnie dzieje.
Mimo to wiedział, że tego widoku
nigdy nie zapomni. Jego penis wyłaniał się na chwilę i znowu
tonął w objęciach dwóch cudownie miękkich i ciepłych piersi.
Widać było już na nich krople wilgoci. Makoto rozumiała, że
najprościej będzie zakończyć to najszybciej, więc ściskała go
nimi mocniej. Chociaż starał się jak mógł, aby przedłużyć to,
jednak wiedział, że jest na przegranej pozycji.
Jego nasienie wystrzeliło w górę,
trafiając prosto w jej twarz, spływając po jej policzkach, brodzie
i kapiąc na jej piersi. Druga partia wylądowała niemal równo na
jej ustach. Makoto skrzywiła się. Było tego więcej, zaskoczyło
ją, jak wiele. Nie wiedziała, że specjalnie czekał na to,
oszczędzając się w ostatnich dniach. W efekcie gęste strugi
nasienia spływały po jej twarzy i piersiach. Wzdrygnęła się,
czując je na swojej skórze.
„Ech... mogłeś mnie ostrzec...”
powiedziała z wyrzutem, czując, że ma to nawet na swoich brwiach i
włosach. Tyle dobrego, że przynajmniej zrobiła co chciał. Nie
mogła się jednak pozbyć tego niepokojącego, uczucia. Jej kolana
były jak z waty. Coś w jej wnętrzu nie chciała, aby podnosiła
się. Musiała wytężyć całą swoją wolę, aby jednak wstała z
kolan.
„Dobra, zrobiłam co chciałeś,
teraz twoja kolej” niemal warknęła w jego kierunku. Normalnie
cofnąłby się pewnie ze strachu, ale widok Makoto z twarzą
wysmarowaną nasieniem sprawiał, że jakoś trudno było brać jej
groźby na poważnie. Wyjął jednak z kieszeni kartę pamięci i
podał jej.
„Proszę, tu jest wszystko. Nie ma
żadnych kopii, słowo harcerza!”
Makoto rzuciła memorkę na ziemię, po
czym przywołała niewielką ilość elektryczności, która spaliła
kartę na popiół. Dla pewności zdeptała obcasem to, co zostało.
Mogła ją po prostu rozdeptać, ale ten błysk elektryczności był
potrzebny, chciała nim zrobić wrażenie na tym chłopaku,
przestraszyć go nieco. Otarła twarz i nasunęła na siebie z
powrotem górną część kostiumu.
„Dobra, mam nadzieję, ze więcej się
nie spotkamy” powiedziała, patrząc chłopakowi w oczy. „Bo
ostrzegam, drugie spotkanie nie będzie już dla ciebie tak
przyjemne”
Musiała się starać, aby brzmieć
przekonująco. Coś w jej głowie powtarzało, że powinna paść na
kolana i wziąć jego członka w usta, lizać, ssać... Że powinna
błagać, aby zerżnął ją jak ostatnią dziwkę. Odpychała od
siebie te myśli, kiedy szybko przemieniła się z powrotem w swoją
zwyczajną wersję i pobiegła do domu, aby wziąć długi, ciepły
prysznic. Gdy tam się już znalazła, leżała oparta o ścianę
kabiny, pieszcząc własne ciało i fantazjując o tym, jakby to
było, gdyby jednak uległa tym żądzom...
genialne
OdpowiedzUsuń